Ja mam tylko jednego kota, ale zachowywal sie podobnie jak Twoj (teraz nie wiem jak, bo dawno go nie widzialam). Jako ofiare wybral sobie tylko mnie, ale doszlam do wniosku, ze nie dam sie zastraszyc (poprzedniego sie balam). Tak wiec staczalismy z Higgsem prawdziwe boje, okrazalismy sie 'najezeni', on atakowal dokladnie jak Twoj, ja mu oddawalam (roznie - gryzieniem, przytrzymywaniem, prychaniem itp.). Dla kogos obcego wygladalo to strasznie
Tak czy inaczej wazne jest, zeby sie go nie bac, bo moze byc gorzej. Moj poprzedni kot doslownie ganial mnie i atakowal. Doszlo do tego, ze siostra musiala go przytrzymywac wieczorem jak kladlam sie spac, bo zawsze atakowal nogi (dosyc bolesnie), ale on byl niewykastrowany.
Teraz, jak wzielismy tego kociaka, nastawialam sie psychicznie na to, zeby sie go nie bac. Bo w sumie, co taki kot moze zrobic? Dziury w nogach... szramy wszedzie gdzie sie da... to w sumie niewiele
Mam nadzieje, ze wszystko sie u Was ulozy, powodzenia!

