Amelia spokojnie siedzi w swojej klateczce, a raczej sporej klatce. Przed chwilą miała kroplówkę. Tylko na początku trochę się burzyła, potem grzecznie siedziała. Niestety w pewnym momencie trochę zwymiotowała.
Jeśli chodzi o miejsce, to wydaje mi się, że czuje się dobrze i w miarę bezpiecznie. Najpierw okryłam całą klatkę kocami, żeby np. wielka morda zaglądającego Bambosza jej nie stresowała. Ale potem miała trochę uchylone i nawet z pewnym zaciekawieniem przyglądała się, co się dzieje (a dzieje się, oj dzieje

, Mała Mi dostała pierwszej rujki i oczywiście Bambosz jest nią super zainteresowany, gania ją i wylizuje, Don Juan jeden

)
poniżej kilka zdjęć, które jej dzisiaj pstryknęłam. Klatka jest ze schroniska pożyczona, dlatego została tabliczka z jej imieniem,co widać na zdjęciu.
Bardzo się boję jutrzejszego dnia. Weterynarz powiedział jasno, że jest to operacja wysokiego ryzyka, tylko że w wypadku rezygnacji z zabiegu ryzyko wynosi 100%, czyli 100% pewności, że koteńka nie przeżyje, a tak o kilka punktów rokowania się poprawiają. To operacja ostatniej szansy