
A potem jestem już bardzo, bardzo śpiąca, prawie mnie nie ma


Powoli zapada noc, pora na sen. Na wysokim oparciu mojego spania siedzi jak sfinks Ciocia Czicza i czeka na porcję chrup chrup.
Balbisia udaje się do koszyczka, Cosia rozkłada na środku kołdry.
Gaszę światło. Czitka przeskakuje na parapet okna, żeby sprawdzić, czy w okolicy wszystko w porządku. Po chwili niby zasypiająca Balbina wskakuje do mnie i pcha się pod kołdrę na przedspaniowe głaskania i mruczenia. Budzi się Cosia i atakuje kołdrę pod którą pomrukuje Balbina.
Ataki są coraz bardziej zdecydowane, z drapaniem i szarpaniem pościeli włącznie. Balbisia obrażona wychodzi do koszyczka.
Cosia, która prawie przedtem spała skrada się do moich policzków, żeby robić delikatne drap drap. Znaczy to, że czuje się niedopieszczona i że trzeba głaskać. Głaszczę Cosię, która mruczy coraz głosniej. Tego już z zazdrości nie wytrzymuje Czitka, zeskakuje z okna i kładzie się na mnie.
Nie mogę się ruszyć, bo zbudzę Ciocię, Czicza na kołdrze to absolutny zaszczyt.
W końcu zasypiamy. Budzi się Balbina w koszyku i pakuje na trzeciego. Nie odpowiada to Cztuni, która nie lubi tłoku, obrażona wraca na okno.
Zasypiam kolejny raz. I tak w kółko

A dzisiaj w nocy było coś niespodziewanego. Coś, czego nie było nigdy.
Z mojej lewej strony czułam dużo futra. Ciężko. Czitka? Macam. Dziwne.
Jakby dwa

I rzeczywiście! Cośka mocno przytulona do duuuużego kota. Tak kot w kot

Nigdy nie spały przytulone do siebie, nigdy!
Może dzisiaj się taki cud powtórzy?
Gasimy światło i czekamy.