Łaciata złapana!! Z pomocą dziewczyn, wolontariuszek z naszego schroniska
Jeszcze do tej pory jestem roztrzęsiona

Dziad portier nie chciał nam dać kluczy na teren PKP (cobyśmy starych dwóch 50 letnich zbutwiałych składów nie ukradły

), ale majka przeeskoczyła przez ogrodzenia, podałam jej klatkę górą i zastawiłyśmy. Pojechałam do domu coś zjeść, miałam je wymienić z Kają za dwie godzinki, a tu zara ztelefon że już - kotka w klatce siedzi!!
Wezwałam na pomoc tatę z samochodem

i kotka pojechała do schroniska - trafiłam akurat na miłego pracownika i zgodził mi się ją przenocować

Nie będzie nawet przekładana z klatki łapki, tylko jutro od razu prosto do transportera w którym będzie przewożona.
A sama kotka - dzikuska - obraz nędzy i rozpaczy

Panika, zdrapala i zakrwawiła sobie nos, zaśliniła, utytłała błotem i kitikatem, syczała
Ale jej złapanie było koniecznością, bo inaczej by nam się kociaste pomnożyły
