Tak mam zamiar zrobić. Mam też zamiar zbadać im krew, bo chyba nie była badana, jako że chłopaki ciągle sie na coś leczyli.
Ja już miałam w Zalesiu głuchą kotkę Łatkę, uratowaną z piwnicy na Nowolipkach. Dlatego zwróciły moją uwagę uszy Floyda nastawione zawsze do przodu i rzadko zmieniające położenie. To samo było u Łatki, tylko że Łatka nie była głucha od początku swojego życia i chyba straciła słuch w wyniku choroby, bo bardzo głośno miauczała. Była przy tym zaprawiona w bojach o przetrwanie, więc nasze psy odnosiły sie do niej z szacunkiem i rezerwą. Jeśli położyła sie na ich posłaniu, to oczywiście kładły sie gdzie indziej i tylko tęsknie spoglądały w jej stronę.
Z Floydem nie będzie tak łatwo, bo nie ma doświadczenia dźwiękowego (albo bardzo małe). Floyd praktycznie nie miauczy, otwiera tylko pyszczek i wydobywa z niego jakby koci szept.

martwię się
