
Ale z łózkiem poczekamy do wieczora, bo to lepsza pora (poetka jestem, no nie?)
na razie newsy:
Bunguś o poranku opuścił był lokal wraz z pierwszą wychodzącą osobą, czyli TŻ - em. I- rzecz jasna - zniknął, w ramach akcji wykańczania. Ponieważ ostatnio pewne rzeczy przemyślałam (bo ja myślę czasami - żeby wątpliwości nie było), byłam spokojna jak pszczółka po 12 lewatywach. Po kilku godzinach do drzwi coś zadrapało. Coś było suczką sąsiadki, która kocha mnie szlaenie (suczka, nie sąsiadka). Pogłaskałam wijące się bydlę i w trakcie tej czynności usłyszałam rozpaczliwe MIAUUU! MIAUUU!
Po chwili źródło maiuczenia zostało zlokalizowane. Okazał się nim Bunguś mój ukochany, który dał się zamknąć w piwnicy.

Otworzyłam piwnicę, a mój kotecek - dawaj, w stronę drzwi wyjściowych. - Nawet o tym nie myśl - zawarczałam, chyba dość przekonywująco, bo kot wykonał "w tył zwrot" i udał się do domu. Po czym zrobił saię dziwny.... Zjadł, to co leżało w misce od wczoraj (nienormalne!!!!), umył się (j.w) i WLAZŁ MI NA KOLANA (totalny odlot). Skoro tak - pomyślałam - to idę na całość


Wyglądał jednak na żywego, więc boję się wracać do domu.
On mi tego nie daruje

ON COŚ KNUJE
