Kroptas już doszedł do siebie. Drepcze sobie po łazience - ale tylko wtedy, kiedy nikt nie widzi, bo jak ktoś patrzy, to strach
Ładnie je, kuwetkuje, nie rozrabia.
To taki kochany, spokojny kot, że nawet się nie muszę bać, że coś wymajstruje z kaftanikiem (Inka już by go dawno w strzępy rozniosła

).
Wczoraj wzięłam ją na kolana - oczywiście najpierw panika dzika, prychanie i patrz jaka jestem groźna i jak trzeba się mnie bać
Potem rozłożyła się i rozmruczała, oczka same się przymknęły...
Słodka jest do bólu, szkoda tylko, że każde poruszenie, dotknięcie łapki etc. przypomina jej, że jest bardzo zestresowanym kotem i musi się bać...
Był dzisiaj pierwszy telefon w sprawie Kroptaska.
Nawet sensownie to brzmiało, ale zobaczymy - pani się zastanawia, a ja też muszę jeszcze kilka spraw dogadać jakby co.