Aż nie wiem od czego zacząć
Więc od początku
Tak jak pisałam, dziś CAŁY dzień (niedawno, co wróciłam, a wyszłam po 13) jeżdżenia w poszukiwaniu lecznic...
Zmęczona jestem potwornie
Plecy coś mi nawalają ostatnimi czasy i wogóle taka bez energii...
Ale udało się załatwić prawie 8 wetów (prawie, bo jednego ze zmęczenia przegapiłam

, ale za rogiem, w sklepie zoo powiesiłam, więc tak jakby zaliczone

)
Przebyłam całkiem pokaźny kawałek trasy:
Od Wilanowa (mniejwięcej

)
przez Śródmieście
i Żoliborz
kończąc na dalekim Ursynowie (w stronę Kabat)
ufffff...
Całkiem miło mi się podróż zaczęła.
W pierwszej lecznicy przywitał mnie bardzo uprzejmy pracownik...
Buro-biały
Podszedł,
powąchał
i uprzejmie się przywiatał.
Po czym powiedział

, aby poczekać,
zawoła kogo trzeba
a sam musi
wracać do pracy,
kontrolować weterynarzy i innych pracowników
Jak powiedział tak zrobił
Jak przyjemnie znów było pogłaskać kotka
Potem same jeżdżenie
Przesiadki od jednego autobusu do drugiego,
tramwaj,
i wieczne czekanie na przystankach
(jakoś tak zimno zaczyna się robić, bo pod koniec to już dygotały mi zęby - zima znów???

. Więc nawet nie czekałam tylko szłam i miałam nadzieję, że na następny przystanek uda mi się dotrzeć przed autobusem i że mi nie ucieknie z przed nosa... prawie mi to się udało

)
Kilka plakatów udało mi się na tablicach i słupach poprzyklejać (Ursynów - kiedy to już szłam/kuśtykałam

na piechotę i UW Stawki

- niech studenci psychologii, tudzież moi wykładowcy

sobie pooglądają)
Nawet zainteresowanie plakatami było

, szczególnie na Ursynowie
Żałuję tylko, że te plakaty czarno-białe
Za to duże...
Coś za coś
Przydał by się namiar na jakies tanie kolorowe ksero...
1,50 za A4 trochę wykańcza moją świnkę skarbonkę
Jak ktoś coś wie to proszę się podzielić
I wspaniała wiadomość maile NA PRAWDĘ

skutkują
Jechałam na Stawki i mijałam ul. Karmelicką - skojarzyłam, że na mojej liście wetów była tam jakaś lecznica...
Sprawdzam - faktycznie jest
Niby wysłałam maila i mogłabym sobie darować...
Ale postanowiłam, że w sumie za daleko nie odejdę do zaplanowanej trasy, a ogłoszenie tak czy siak można powiesić...
Dodaję, że maile wysyłałam wczoraj w nocy
Podchodzę do lecznicy, przezroczyste szyby, OK widzę tablicę ogłoszeń

super
A tu patrzę - jeszcze z daleka - i widzę

jest

to ono

Moje ogłoszenie
Moj koteczek patrzy się ma mnie z ogłoszenia
Radość
Więc albo mnie ktoś ubiegł albo lecznica wydrukowała i powiesiła sama z siebie
Bardzo mnie to ucieszyło
(wczoraj wysyłałam mailem info ze zdięciem i dodatkowo pomyślałam, że wrzucę ogłoszenie

)
To wszystko na dziś
Padnięta jestem
a jutro na uczelnię...
Odliczam minuty do 23.03
Nie chce tego dnia
Pozdrawiam
A.