Oj, cholera by to
Przynajmniej pogoda ładna.
Jasiek dla odmiany ma katar. Wirusisko wyjątkowo paskudne - starsze dzieciaki też tak chorowały - najpierw brzuszek, później katar i spokój.
Pyśka noc po zjedzeniu ociupinki wątróbki miała chyba niespecjalną - wyglądało, jakby się zaraziła Jaśkowym wirusem

. Ale teraz jest już OK, apetytu nie straciła ani na chwilkę. Generalnie nie przepada za surowym mięsem (poza wołowiną, ryby chyba tez lubi - jeszcze nie próbowałam, ale cokolwiek rybnego w naszym pozywieniu ściągnie ją z drugiego końca domu

). Nie lubi tez suchej karmy, najlepsiejsze są kawałeczki mięsa w galarecie wymieszane z wołowinką

.
Pyśka robi się coraz bardziej przytulaśna, już normalnie nam towarzyszy w codziennych czynnościach, z Jaśkiem już jakoś doszli do ładu. Spróbuję dzisiaj z tym okiem podjechać, chociaż takie tempo się nam zrobiło, że się nie wyrabiamy

.
Kwiatki przesadza namiętnie (jak nas nie ma

). W liściach orchidei są dziurki po kiełkach. Na szczęście ich nie zjada, tylko dziurkuje.
Czy stosowałaś może odświeżacz do kuwety? Czy takie coś nie wystraszy kota z tego "przybytku"

?