Georg-inia pisze::1luvu: cudne są

i widać, że się kochają

Chyba tak ale raczej taką męską, szorstką miłością bo te buziaki i przytualnki to tak czasami, żebym mogła zrobić ładne foto

(najczęściej ich wspólnym zajęciem jest ganianie się i kotłowanie, aż futro leci).
Nie no zaprzeczyć nie mogę, zakumplowali się. Coraz częściej robią różne rzeczy razem i bez wątpienia trzymają wspólny front jeśli chodzi o jedzenie. Wypracowali nawet procedury budzenia mnie rano

i upominania się o śniadanko. Dzisiaj nie zareagowałam odpowiednio szybko, więc ta spóła głodzonych futer

, wspólnymi siłami otworzyła szawkę, w której trzymam suche, wywaliła puszkę i zabrala się do ucztowania. Będę musiała zmienić miejsce składowania, bo Rufii, mały cwaniaczek, już jakiś czas temu wyczaił, że jedzonko jest właśnie tam, nie przypuszczałm jednak, że się do niego dobiorą. Sprytna ruda główka

a rudy brzuszek non-stop głodny.
Nawet przez jakiś czas się trochę martwiłam. Zastanaiwałam czy takie obżarstwo mieści się w graniacach normy. Mały ma po prostu koński apetyt. Aż się cały trzęsie jak widzi jedzenie i pochłania w tempie ekspresowym. Jakbym mu położyła "pół wołu" to nie odstąpiłby dopóki nie zostałyby gołe kości.
Ogólnie jednak nie dzieje się nic niepokojącego, chociaż po lekturze forum widziałam w nim juz różne choroby, np. panikowałam, że ma duży brzuch,
że FIP, tfu, tfu ( jak bym tyle jadła to pewnie miałbym większy

) Rufii rośnie, jak już wspomniałam ładnie je, koopki są ok, bawi się chetnię.
Jeśli nie będzie już nawrotu kataru to po świętach pójdziemy się zaszczepić.
Nie zrobiliśmy tego jeszcze bo, chyba nie wspominałam, ale na tym pierwszym leczeniu oczek Rufinka się nie skończyło. Otóż wkrótce po poprawie zaczęło się kolejne łzawienie i katarek. Przez dwa tygodnie dostawał antybiotyk i kropelki ( dzisiaj ostatni dzień). Odpokać ,oby katar poszedł precz na zawsze!
Stop...trochę długawe to sprawozdanie. Może komuś sie będzie chciało przeczytać
