» Pt mar 23, 2007 9:18
Rybon:
Ze starszą Panią mieszkały 2 kocice. Żyły sobie w wielkiej przyjaźni wszystkie 3. Aż pewnego dnia Pani zmarła. Obie kocice rodzina odniosła do schronu. W schronie leżały obie wtulone w siebie. Nie jadły, nie piły. Były w tym schronie może 3, 4 dni. Wypatrzyła je tam Iwona 35. Serce jej się rozkroiło na ten widok. Zaczęła szukać możliwości pomocy dla nich. Zgłosił się domek tymczasowy. Po kawałku dziewczyny wiozły obie kocice do W-wy. Ale ponieważ transport był częściowy: 2 dni były w domku Airborna w Katowicach, potem 3 dni spędziły w Krakowie w domku u Tweety. W końcu trafiły pod Warszawę do Bazyli, która to zaoferowała im DT. U Airborna jedna kocica Pepsi nie jadła, niezbyt wyglądała na zdrową, zrobiła obok kuwety paskudną biegunkową kupkę.
W Krakowie trochę jadły. Tweety zabrała Pepsi do weta (2 x). Wet powiedział, że Pepsi ma gorączkę, coś nie bardzo wyglądają jej dziąsła. Dostała leki na powstrzymanie biegunki. Przed wyjazdem do W-wy obie kocice dostały środek uspokajający, żeby lepiej zniosły podróż.
U Bazyli pod Warszawą:
Pepsi była b. apatyczna, stan ten pogłębiał się z dnia na dzień. Nie jadła, nie piła. Cola początkowo też niezbyt była zaintersowana jedzeniem, ale zaczęła jeść. Pepsi nie.
Obie przyjechały w niedzielę wieczorem
Obie w poniedziałek trafiły do weta. Pepsi z początkiem odwodnienia dostała kroplówkę podskórną.
Wtorek - Pepsi dostała znowu kroplówkę podskórną. Stan pogoszył się. Ma gorączkę. Wieczorem znowu kroplówa. Dostała też środek na wzmocnienie odporności Zx.... coś tam w zastrzyku. Kupiłam i zamontowałam Feliway. Pepsi poję strzykawką (woda + proszek z elektrolitami)
Środa - u Pepsi ciut lepiej, ale i tak kiepsko. Dostała kroplówkę dożylną, antybiotyk, jakieś środki wzmacniające. Nadal nie je i nie pije. Ma zaczerwienione gardło. Wet dał karmę półpłynną do karmienia ze strzykawki.
Czwartek - Pepsi ma temp. o 1 stopień poniżej normy. Jest kryzys. Kroplówka dożylna + jakieś specyfiki w zastrzykach.
Piątek - Pepsi jest w stanie bardziej niż krytycznym. Kroplówka dożylna, wet mówi o uśpieniu. Z badania osłuchowego wynika, że zaczynają się jakieś zmiany w płucach. Zapalenie?
Noc z piątku na sobotę - z godziny na godzinę jest coraz gorzej. Nad ranem nie można już karmić ani poić Pepsi strzykawką. Nie przyjmuje, nie łyka. Oddech jest chrapliwy, ciężki, utrudniony.
Sobota - świt - pędzę na złamanie karku w nadziei na cud do lecznicy na Gagarina w W-wie. Wpadam jak oszalała, żądam natychmiast lekarza. Wet stawia się natychmiast. Robi rtg płuc - płuca po części są zalane jakimś płynem, Pepsi rzęzi, nie reaguje prawie na nic, dostaje kroplówkę, jakiś zastrzyk reanimacyjny. Dołączają objawy neurologiczne (wg weta), nieskoordynowane ruchy, źrenice rozszerzone, mocno miauczy, widać, że cierpi. Temp. 34 stopnie, spada, podczas kolejnego mierzenia, ciśnienie b. niskie. Też spada podczas kolejnego mierzenia. Wet mówi, że Pepsi jest żółta. Że to koniec. Zbiera się konsylium 3 wetów, debatują, ja mówię, żeby ratowali, oni, że już nie ma co... Pepsi odchodzi.
Wet na Gagarina pyta mnie jeszcze o różne szczegóły i sugeruje, że to mogła być białaczka.
Mówi, żeby zrobić testy na białaczkę Coli.
W międzyczasie Cola kicha, katar ma też jeden z moich kotów.
W ostatnich dniach zauważam wyraźne obniżenie apetytu u moich 3 własnych kotów. Cola je normalnie. Wszystkie 4 (3 moje + Cola) są wesołe, nie ma zmian w zachowaniu, bawią się, żałatwiają normalnie.
Pytanie:
Co będzie, gdy u Coli będzie test pozytywny na białaczkę?
Czy moje 3 koty też się zarażą? Czy to skończy się śmiercią?
Co robić, gdy test wykaże u Coli białaczkę?