Się porobiło...
Od kilku dni Mysiak jest nie do poznania - roznosi ją energia i najwyraźniej uznała, że świetnym sposobem na rozładowanie będzie gonienie Gacka.
No i się zaczęło
Gacek na takie próby zareagował nerwicowo (syk, ucieczka, warczenie - przez długi czas Oswald ją dominował i kota ma uraz), a Myśce w to graj: zaczęła wykorzystywać każdą okazję.
Problem eskaluje się błyskawicznie.
Gać jest kotką bardzo wrażliwą, płochliwą, nie trzeba wiele: już się boi wychodzić z sypialni, boi sie iść do kuwety, warczy na sam widok Myśki, a bura maupka próbuje ją zdominować.
Na pewno pierwszym krokiem do rozwiązania problemu powinna być sterylka, ale to możemy zrobić najwcześniej za trzy tygodnie.
No i zastanawiam się co robić. Mimo dwunastu lat życia z trudnymi kotami jesteśmy w kropce i nie mamy pomysłu, co robić. Czekać? Pozwolić się dalej rozwijać sytuacji? Interweniować?
Feliway? Na dwóch poziomach domu?! Ile by było wtyczek potrzebnych na dwóch poziomach domu, żeby to było skuteczne?
Krople Bacha?
Czy w ogóle jest sens dobierać krople, w sytuacji, kiedy sterylka może wszystko zmienić? Zwłaszcza, że sytuacja jest skomplikowana, bo Gacek owszem, potrzebuje czegoś "na odwagę", ale Myśka też nie jest kotem nadmiernie odważnym i gdzieś w niej siedzi cała trauma, jaką przeszła.
Dokocenie? Od dłuższego czasu się nad tym zastanawiamy; młoda ma tak wielką potrzebę zabawy z młodym, żywiołowym kotem, że gdyby nie jej problemy zdrowotne, to już dawno byśmy się zdecydowali... Ale jak kolejne dokocenie zniesie nadwrażliwa Gać? Zwłaszcza teraz?...
Sama nie wiem, co robić
W dodatku czeka nas wyjazd na dwa dni, koty zostaną pod opieką szwagra...