Wczoraj nad ranem zastrzyk przeciwgorączkowy przestał działać i Kminka wróciła do swojego koszyka

nie chciała zjeść kolacji, mimo że miseczkę przniosłam jej do pokoju, kociego mleka też nawet nie spróbowała

Wysłałam TŻ-ta do apteki po dobry termometr, wieczorem, z trzęsącymi się rękoma próbowałam zmierzyć temperaturę, wyszło mi 39,2 ale dziś rano sprawdziłam działanie tego przyrządu z piekła rodem i okazało się, że tak naprawdę wczoraj mogło być więcej

Dziś pomiar zakończył się na 37,8, potem Kminka straciła cierpliwość
Gdy rano wstałam, malutka nawet nie wyszła z koszyka

potem jednak zdecydowała się przyjść na śniadanie, poskubała troszkę, ale bez rewelacji. Godzinę po moim wyjściu zadzwonił TŻ, że musiał schować resztki kociego jedzenia, bo boi się, że Kminka pęknie... podobno, jak wyszłam, wstała, odwiedziła kuwetę a potem rzuciła się na miskę. Jak swoją opróżniła, przeniosła się do Georgowej, zawartość Klemensowej i Anyżkowej michy przed pożarciem uratował TŻ.
Nie wiem już, co myśleć, taka huśtwka nastrojów i samopoczucia... poza tym Kminka oddycha, mam wrażenie, coraz szybciej
smutno i boimy się coraz bardziej...