Wnuki mi zajmują naprawdę wiele czasu... Sporządzanie przysmaków, zabawy.. Każdego trzeba wziąć w rękę, pogłaskać, żeby nie zdziczały... No i szukanie przy okazji transportu i domków dla tych jeszcze wolnych.
Poza tym nawiedzają mnie wątpliwości.. Czy to wszystko ma sens dalej kontynuować... Jak się okazuje, zawiść w tym środowisku hodowców i chęć szkodzenia sobie nawzajem jest ważniejsze niż współpraca i rozważanie pomiędzy sobą pewnych kwestii... Już mi się nieraz oberwało, że mam za niskie ceny, że chcę aby rodowód był 5-pokoleniowy, że wolałabym, aby nie wszystkie szczury były przeznaczone do dalszej hodowli, bo będziemy mieli niedługo w Polsce jedną wielką rozmnażalnię, a w ogóle to już chodzą paskudne ploty o mojej hodowli, ludzie mi rezygnują z wcześniejszych rezerwacji i w ogóle... Mogłabym się zapisać do związku czeskiego, ale skoro już mam wyrobioną opinię w tym środowisku, to nawet nie warto się fatygować, bo i tak będzie kłopot z kolejnymi miotami....
Że już nie wspomnę, że wszystko w stowarzyszeniu "leży". Dokument o rejestrację przydomka wysyłałam już w grudnio, do dzisiaj nie mam numeru rejestracyjnego przydomka.. Deklaracja członkowska i karta miotu też wysłana (jeszcze mi się oberwało, że za późno wysłałam - ciekawe, jak miałam wcześniej zdefiniować kolory u syjamów i himalajów, skoro do dzisiaj nie są wybarwione... Właśnie chłodzę w pokoju dość mocno, żeby wreszcie szczury jakichś kolorków dostały...) i zero odzewu.. Brak konta, na które moznaby wpłacić składki członkowskie, brak forum hodowców, od osób trzecich dowiaduję się o sprawach, które powinny być uzgadniane razem z hodowcami... W związku z tym nie wiem co robić dalej... Czas ucieka, powinnam już kryć Roxy, żeby stwierdzić jej genotyp i pomyśleć nad dalszymi jej losami w hodowli, a przecież też już za młoda nie jest... A miałam takie ambitne plany i piękny cel hodowlany... Wyhodować odmianę dumbo rex velveteen siamese blue point.. Ale wszystko traci sens...
Ech, wygadałam się....
Może porobię jutro jakieś nowe zdjęcia maluszkom, no i Severusowi, mojemu starszemu "wnuczkowi".



























