Wcześniej miałam nadzieję, że może Pani Ewa się pomyliła i żadnych kociaków nie było, tylko kotka znalazła sobie miejsce w magazynku, bo ją inne koty goniły. Dzisiaj zabrałam kotkę do weta i wiadomo na 100%, że kociaki jednak były
Jeszcze zanim w piątek rano przeszukaliśmy magazynek Pani Ewa zauważyła, że kotka siedzi w tym magazynku i płacze tzn. miauczy ciągle. Przypuszczamy, że w czwartek (kiedy to durna baba z administracji wypaplała wszystkim swoim niewyparzonym jęzorem, że w magazynku są kotki i robotnicy urządzili przetrząsani magazynku) kotkom po prostu się coś stało lub któryś celowo je zabił lecz się tym nie pochwalił.
Jak myślicie? czy gdyby je przeniosła w inne miejsce to siedziałaby w magazynku i miauczała?
Wczoraj wieczorem Pani Ewa ją zabrała do siebie, u Pani Ewy też miauczała. W dniu dzisiejszym był przegląd u weta:
- kotka ma ropiejącą ranę od pogryzienia,
- świerzb w jednym uchu,
- jeszcze jakieś drobne rany w sumie nic groźnego
Niestety cała ta akcja bardzo kotkę zestresowała, no bo czyszczenie rany i uszek było, USG i zastrzyki z antybiotykiem, no i jeszcze na robale coś dostała. Teraz siedzi u mnie w łazience i już nie miauczy
Jestem załamana, że źle zrobiliśmy, że wzięliśmy tą kotkę, że te kociaki jednak gdzieś są, a teraz umrą z głodu.
Pani Ewa ma jeszcze pójść posłuchać, czy coś nie kwili w tym magazynku, ale dzisiaj rano była dość długo i nic nie słyszała
Nawet jeżeli odwiozę ją tam z powrotem to czy zacznie znowu karmić kotki? Zakładając, że są w magazynie na co szansa jest nikła, bo naprawdę wszystko tam odwaliliśmy, nie wiem gdzie by mogły siedzieć, ale przecież trupków też nie znaleźliśmy
pozdrawiam
Agnieszka