Dresiarze i Nocka - to już rok bez Ciebie, Noceńko

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 09, 2006 23:47

no wreszcie :D
ale nas przetrzymałaś :twisted:

Lucek jest przepiękny, zupełnie w moim typie :1luvu: :love:
Obrazek Obrazek
Obrazek

strasznie wyglądał na pierwszych zdjęciach, oczka jak ślepaczki :(

gratuluje wspanialego dokocenia, a Luckowi takich :aniolek: Dużych i nowych przyjaciół :D
moja trójka ObrazekObrazekObrazek

Punto [*] 03.08.2013.

dzioby125

 
Posty: 4028
Od: Pt paź 21, 2005 20:03
Lokalizacja: Dąbrówka/koło Poznania

Post » Śro gru 13, 2006 8:34

Galla :D

Gapa ze mnie zapewne. ale nie mogę znaleźć zdjęć Lucjana. A może jakieś aktualne uda się zamieścić :P
Buziaki
Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla Ciebie jedyny na świecie(...) Mały Książe

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=111621

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lut 07, 2007 11:02

galla, nie ma letko, proszę kontynuować wątek :-)
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Śro mar 07, 2007 20:17

Uch, uch, dawno mnie nie było w naszym wątku :oops:
Trzeba wobec tego zetrzeć kurze i napisać słów kilka o naszym stadzie.

Nadal mamy 4 koty.
Koty natomiast mają:
Lucek - wieczną sraczkę, duże jaja i donośny głos.
Nocka - okresową sraczkę i wieczny apetyt na zabawę.
Klemens miał sraczkę, już nie ma sraczki, ale ma humory.
Antek miał sraczkę, a teraz ma oksalaty.

Sraczka Lucka trwa już trzeci miesiąc. Zrobiliśmy wszelkie badania, z USG włącznie. Wyniki w porzo oczywiście. No dobra, w posiewie wyszło nam clostridium perfringens, wrażliwe na stado antybiotyków, które na nie nie działają :? Właśnie przerabiamy kolejny - metronidazol tym razem. Po trzeciej dawce kupa jest ładna, ale to nie nowina, bo po trzeciej dawce każdego z antybiotyków było ładnie. Na 3 dni. Potem sranie wracało. Z krwią, żeby było weselej. Na razie antybiotyki odgazowały tylko jelita i brzuszek Lucka już nie boli, wiec może zamieniać się w Lucyna. Bo Lucek występuje w trzech postaciach:
Lucunia - jak przychodzi na mizianki i zasypia na kolanac,
Lucka - jak chce jeść i sobie łazi po domu,
Lucyna - jak połazi i zaczyna drapać meble, robić dziury w drapaku i takie tam kocie sprawy :wink:
Do tego ten niedowidzący kotek jako jedyny zauważył w drapaku miejsce na drapaku, w którym była przykręcona tuba. No i została dziurka po śrubie. Dziurka, dzięki energicznej działalności Lucyna, zamieniła się w postrzępioną dziurę.
Lucek zaczął dojrzewać. Siuśki mu już śmierdzą, więc po powrocie do domu można się nieźle sztachnąć, jak tak siuśki poleżą sobie cały dzień w kuwecie. Mogę powiedzieć jak Jungowska w reklamie "najważniejszy jest dla mnie... zapach mojego domu..." 8)
Nocka po sterylce mocno się zmieniła - jest bardziej miziasta, chociaż miziać należy ją, gdy siedzi w misce - wtedy miskę można sobie postawić na kolanach i głaszcząc Nockę oglądać film. Nowym odkryciem panny jest umywalka - panna leży kołami do góry, a ja stoję i miziam. Jednak wolę opcję z miską, przynajmniej usiąść można :roll:
Poza tym z Nocką trzeba się bawić. Zabaw oznacza, że ja latam po domu ze sznurkiem a Nocka patrzy. Czasem pobiega, ale częściej obserwuje, a lata reszta stada. No i oczywiście najlepszą porą dnia na mizianie i zabawę jest poranek, gdy absolutnie nie mam czasu na zabawy i zdecydowanym krokiem powinnam podążać do łazienki, a nie do pokoju ze sznurkiem w garści.
Klemens, jak to Klemens, głównie dużo obserwuje. Poza tym kłądzie się na Nocce, której spod niego wystaje tylko głowa i ogon. Ewentualnie kładzie się na Antku, któremu spod Klemensa wystaje głównie brzuch, a gdzieś w tle majaczy głowa i ogon.
Tak w ogóle to Klemens się nie zmienia - on jest stały w uczuciach i zachowaniach. Czasem tylko niespodziewanie buczy wieczorem jak ranny trzmiel.
Antek natomiast zaczął nam posikiwać. A w zasadzie w ogóle przestał sikać do kuwety. Ma zostawiane na podłodze stare ręczniki (często wymieniane) i tam leje. Czegóż mogłam się spodziewać, jak nie struwitów? Szybko zapodałam mu cystaid i uropet, ale uropet ostrożnie, gdyż miałam jednak postanowienie wykonać badania, żeby wiedzieć czy to tylko struwity, czy może też stan zapalny. Badanie zrobiłam. A tu siurpryza - bo to nie struwity a szczawiany. Niby też na "s", ale jednak z deczka inne. Uropet poszedł precz, kupiłam karmę Eukanuby na oksalaty. Karma Eukanuby jest bardzo dobra. Potwierdził to również Klemens i Lucek. Jeśli ta karma stoi w misce Antka, to nie ma mowy, żeby Klemens z Luckiem ruszyli choć jedną granulkę swojej karmy. Wyżerają Antkowi do spodu :? Antek też lubi swoją karmę, ale rzadko ma okazję się nią najeść...
Ale - wyniki Antka tak naprawdę nie wskazują, żeby coś wielkiego się w tym pęcherzu działo. Wszystko ładnie w normie, a oksalaty tylko pojedyncze.
No i tak myślałam, myślałam i wymyśliłam - on nie sika poza kuwetę tylko z powodu kryształów. Wcześniej, przy struwitach, których miał od groma, owszem, posikiwał po kątach, ale posikiwał. Jak mu się poprzestawiały struwity w pęcherzu, to leciał do kuwety. A tu - nie, kuweta to teren omijany szerokim łukiem.
No i już wiem - Antek ma dość silnie rozwinięte różne instynkty. On pierwszy krył Nockę, jak dostała rujki, Klemens patrzył na to z obrzydzeniem i uciekał, jak Nocka się to niego mizdrzyła. Teoretyczną wiedzę, zdobytą podczas obserwacji, wprowadził w praktykę dopiero przy rujce numer 2.
I tak pomyślałam, że skoro Antek taki ma pierwotny charakter pod tym sadełkiem, to może on ma silny instynkt terytorialny. A tu mu kocur zaczął teren kuwet znaczyć. No to sie z nich wyniósł i sika tam, gdzie nikt nie sika. I tlyko jego zapach jest na tych ręcznikach, nie tłumiony przez wątpliwy aromat burego kocura.
Moja dedukcja może być oczywiście mylna, więc nadal dostaje odpowiednią karmę i cystaid, ale Lucek na sobotę został umówiony na odjajczenie. Zwłaszcza, że mi siknął na spodnie. A tego nie zniesę :wink:
Odkładałam jego kastrację z powodu tej sraczki, ale Luckowi hormony buzują coraz bardziej, zabawy z Antkiem i Klemciem robią się coraz bardziej męskie, często kończą się sykiem i kwikami - zaczynam się bać jakiejś bójki. A tego bym nie chciała Koty znajomych tak właśnie na siebie skoczyły i skończyła się sielanka. Było poprawnie, ale nigdy nie było już fajnie. Ja wolę zostać na etapie fajności.
Poza tym to krótki zabieg, w zasadzie kosmetyczny, więc ta sraczka nie powinna zaszkodzić. Będę jeszcze rozmawiała z naszą panią weterynarz, ale jaja Lucka już są umówione na bliskie spotkanie ze skalpelem :twisted:

No, to na razie tyle, w wolnej chwili (kiedy to będzie...) wrzucę jakieś zdjęcia - mam zdjęcia Nocki jeszcze w kaftaniku, wyglądała tak ślicznie, że musicie to zobaczyć. No i zdjęcia wszystkich Dresiarzy - też ładne.

Uf, ale się rozpisałam :oops:
Ostatnio edytowano Czw mar 08, 2007 0:56 przez galla, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 07, 2007 23:58

Galla, Ty to masz wesoło w domu :D

Kciuki za Luckowe jajka :ok: [size=]na sraczki niewiadomego pochodzenia proponuję enterol w po.łączeniu z esenscją herbaty[/size]
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18770
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Czw mar 08, 2007 1:04

Te sraczki są raczej bakteryjne, bo okresowo przełaziły na inne koty. Tyle że Antek z Klemciem to mocne chłopaki, więc to sami zwalczyli.
Nocka - wiadomo jakie miała przejścia - na pewno ma słabszy organizm, to i ciężej jej się pozbyć świństwa.
A Lucek jest źródłem zarazy :twisted:
Nie ma możliwości wyizolowania dla niego jednej kuwety, wszyscy robią do tej samej, potem zakopują, liżą łapki, a bakterie szaleją. Do tego Lucek, jeśli nie dopilnuję, rozciera kupę na kruszonkę - przekopuje żwirek z kupą na wszystkie strony, aż doprowadzi to do jednolitej konsystencji. Potem to już nawet nie ma co przesiewać - wybiorę co większe kawałki, ale mniejszych nawet nie widzę, bo wyglądają jak żwirek. A nie mam możliwości po każdej jego kupie wymieniać żwirku. No i nie mogę pilnować go, jak jestem w pracy. Jak jestem w domu, to słyszę jak zaczyna mielić w kuwecie, lecę do niego i go przestawiam do innej kuwety, żeby sobie pokopał, a kupala wywalam.
Ale w dzień on też robi kupę...
A herbatkę dostawał, taninę dostawał, węgiel dostawał, nifuroksazyd dostawał, jakieś dwa antybiotyki dostawał, panzytrat dostawał, probiotyki dostawał, karmę na problemy jelitowe dostawał (i dostaje, o ile nie dorwie się do oksalatowej) - no cuda na kiju. Teraz naszą ostatnią szansą jest metronidazol. Zobaczymy.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 08, 2007 8:36

To widzę, że ta sraczka to istne pandemonium.
A posiać tego się nie da? Jak walczyłam ze sraczką Uszatkową, to w odwodzie, jeśli by nic nie zadziałało mieliśmy posiew z prostnicy.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18770
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Czw mar 08, 2007 11:17

Posialiśmy, a jakże :twisted:
Tak jak napisałam - wyszło clostridium perfringens. Ono generalnie jest normalne dla przewodu pokarmowego, ale jeśli miano przekracza ileś tam to już jest źle. No a badanie było jakościowe, nie ilościowe. Była też E. coli, no ale ona w kupie jest normalna (też pewnie do jakiejś ilości).
Ukierunkowaliśmy się na leczenie clostridium. Metronidazol to trzeci antybiotyk, który przerabiamy :evil: Na poprzednie antybiotyki bakteria była teoretycznie wrażliwa - tak wyszło na antybiogramie.
A posiew był brany, że tak powiem, z tyłka, nie z kupala.
Chyba całą diagnostykę sraczkową przeszliśmy - badania na robale, pierwotniaki, posiew, usg, jeszcze krew nam została. Ale to zrobimy, jeśli metronidazol nie pomoże (tfu tfu, odpukać :!: )
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 08, 2007 16:39

przynajmniej wiadomo co się u Ciebie dzieje.
Temat przewodni - sraczka 8O

biedulki futrzaste...
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Czw mar 08, 2007 19:39

Ach, no i zapomniałam napisać o uszach Lucka...
Lucek, jak wiadomo, to kot złożony.
On nie ma nic prostego i jasnego, wszystko inaczej.
Od samego początku zresztą. Pcheł nie miał, tylko wszoły. Jest krzywy i garbaty. Ma neverending sraczka.
No i te uszy jego.
Pierwsze rozpoznanie było - świerzb. Jeszcze we wrześniu. Świerzba leczyliśmy: oridermylem, strongholdem na kark, zastrzykami, crotamitonem, strongholdem podwanym do uszu. Nic się nie leczyłu, paskudztwa nie ubywało.
Pani doktor w końcu stwierdziła, że trzeba to cudo w uszach po tych kilku miesiącach leczenia jeszcze obejrzeć. Wzięła cudo pod mikroskop i wróciła z dziwną miną, bo świerzba tam nie było.
Zrobiliśmy wymaz i posiew - wynik: drożdżaki. No to daliśmy Aurizon dousznie. Po kilkunastu dniach uszka wyglądały pięknie. Z wierzchu. Bo w środku nadal gotowała się grzybowa. Do tego tak jakby się nieco przypaliła - bo na ściankach w głębi kanału słuchowego był czarny chropowaty nalot, który za żadne skarby nie dawał się zeskrobać przy użyciu peana, waty, hexidermu i manusanu. Prędzej dałoby się Luckowi mózg przez to ucho wyciągnąć niż te grzybki.
Zmieniliśmy Aurizon na stary, poczciwy Oridermyl. A dodatkowo - zapewne na rozpuszczanie tej zaskorupiałej zupki - witaminę E wkrapianą do uszu (dobrze, że robią taką w kroplach, nie wyobrażam sobie wyciskania maleńkiej kapsułki do ucha wijącego się kota :roll: ).
Schemat leczenia mamy taki: 1. dzień - wit. E, 2. dzień - oridermyl, 3. dzień - przerwa. I tak w kółko.
Z zewnątrz uszy wyglądają ładnie. W sobotę dowiemy się, co słychać w środku...

Mam nadzieję, że chociaż luckowe jajka są umieszczone normalnie i normalnie zostaną wycięte, bez niespodzianek w postaci np. wylatującego z krzykiem kurczaczka... :roll:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 09, 2007 14:46

Galla, a u mojej burasi z niekonczaca sie sraczka wlasnie wyszly lamblie. Po 3 miesiacach leczenia :roll: i dopiero w 2 serii badan kalu.
A leczylismy tak jak Ty antybiotykami, probiotykami, panzytratem itd. Tez jest zakazne i przeszlo u nas na inne koty, kotre okresowo mialy biegunke. Tulka tez miewala kupke z krwia i poprawialo jej sie na kilka dni po antybiotykach. Sprawdz to jeszcze przed kastracja Lucka plus jego morfologie chociaz.

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Pt mar 09, 2007 15:02

A czym to wyleczyliście?

Zastanawiam się nad tym na ile te problemy mogą Luckowi zaszkodzić podczas kastracji...
Bardzo bym chciała go już wykastrować, bo zaczyna się robić niefajnie...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 09, 2007 16:23

Coś mi się wydaje, że lamblie tłucze się metronidazolem. Ale mogę się mylić...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt mar 09, 2007 16:29

Ja Cie rozumiem, Tulka od 1,5 miesiaca ma ruje i sika po katach. I nie mozemy jej wysterylizowac, bo ma kiepskie wyniki z powodu tej biegunki. Jestemy wlasnie w trakcie leczenia, dajemy Furazolidon, ale czym u Was to musi zdecydowac wet, bo skoro podawalas rozne antybiotyki to pierwotniaki mogly sie uodpornic. Powinno sie przeleczyc wszystkich domownikow tzn naraz koty i ludzi, 2 dni przed koncem leczenia wysprzatac caly dom,uprac co sie da, przemyc co sie da goraca woda,bo lamblie niestety sa odporne na chlor. Leczenie 1 kota tak jak leczenie bez generalnego sprzatania nie ma sensu, bo futro zaraza sie ponownie,a lamblie nabieraja odpronosci na leki.

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Pt mar 09, 2007 17:04

Ta, tylko że nie wiadomo, czy to rzeczywiście są lamblie - objawy zgadzają się też z clostridium perfringens...
O kastracji kocicy też bym nie myślała nawet przy czymś takim, tyle że to kocur - zabieg jest zdecydowanie inny, narkoza krótsza, obciążenie organizmu niewielkie.

Tak, Jana, lamblie, przynajmniej niektóre, tłucze się metronidazolem - u Nocki tym tłukliśmy zresztą. Dlatego ja tak wierzę w ten metronidazol :wink: I dlatego na niego od początku napierałam - bo jest silny i działa zarówno na beztlenowce i bakterie. No i działa w świetle jelita.
Wczorajsza luckowa kupa była śliczna - taka stała, balaskowata, zebrana w sobie, mało śmierdząca. Bardzo przyjemna 8)
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Kankan, zuzia115 i 30 gości