Uch, uch, dawno mnie nie było w naszym wątku
Trzeba wobec tego zetrzeć kurze i napisać słów kilka o naszym stadzie.
Nadal mamy 4 koty.
Koty natomiast mają:
Lucek - wieczną sraczkę, duże jaja i donośny głos.
Nocka - okresową sraczkę i wieczny apetyt na zabawę.
Klemens miał sraczkę, już nie ma sraczki, ale ma humory.
Antek miał sraczkę, a teraz ma oksalaty.
Sraczka
Lucka trwa już trzeci miesiąc. Zrobiliśmy wszelkie badania, z USG włącznie. Wyniki w porzo oczywiście. No dobra, w posiewie wyszło nam
clostridium perfringens, wrażliwe na stado antybiotyków, które na nie nie działają

Właśnie przerabiamy kolejny - metronidazol tym razem. Po trzeciej dawce kupa jest ładna, ale to nie nowina, bo po trzeciej dawce każdego z antybiotyków było ładnie. Na 3 dni. Potem sranie wracało. Z krwią, żeby było weselej. Na razie antybiotyki odgazowały tylko jelita i brzuszek Lucka już nie boli, wiec może zamieniać się w Lucyna. Bo Lucek występuje w trzech postaciach:
Lucunia - jak przychodzi na mizianki i zasypia na kolanac,
Lucka - jak chce jeść i sobie łazi po domu,
Lucyna - jak połazi i zaczyna drapać meble, robić dziury w drapaku i takie tam kocie sprawy
Do tego ten niedowidzący kotek jako jedyny zauważył w drapaku miejsce na drapaku, w którym była przykręcona tuba. No i została dziurka po śrubie. Dziurka, dzięki energicznej działalności Lucyna, zamieniła się w postrzępioną dziurę.
Lucek zaczął dojrzewać. Siuśki mu już śmierdzą, więc po powrocie do domu można się nieźle sztachnąć, jak tak siuśki poleżą sobie cały dzień w kuwecie. Mogę powiedzieć jak Jungowska w reklamie "najważniejszy jest dla mnie... zapach mojego domu..."
Nocka po sterylce mocno się zmieniła - jest bardziej miziasta, chociaż miziać należy ją, gdy siedzi w misce - wtedy miskę można sobie postawić na kolanach i głaszcząc Nockę oglądać film. Nowym odkryciem panny jest umywalka - panna leży kołami do góry, a ja stoję i miziam. Jednak wolę opcję z miską, przynajmniej usiąść można
Poza tym z Nocką trzeba się bawić. Zabaw oznacza, że ja latam po domu ze sznurkiem a Nocka patrzy. Czasem pobiega, ale częściej obserwuje, a lata reszta stada. No i oczywiście najlepszą porą dnia na mizianie i zabawę jest poranek, gdy absolutnie nie mam czasu na zabawy i zdecydowanym krokiem powinnam podążać do łazienki, a nie do pokoju ze sznurkiem w garści.
Klemens, jak to Klemens, głównie dużo obserwuje. Poza tym kłądzie się na Nocce, której spod niego wystaje tylko głowa i ogon. Ewentualnie kładzie się na Antku, któremu spod Klemensa wystaje głównie brzuch, a gdzieś w tle majaczy głowa i ogon.
Tak w ogóle to Klemens się nie zmienia - on jest stały w uczuciach i zachowaniach. Czasem tylko niespodziewanie buczy wieczorem jak ranny trzmiel.
Antek natomiast zaczął nam posikiwać. A w zasadzie w ogóle przestał sikać do kuwety. Ma zostawiane na podłodze stare ręczniki (często wymieniane) i tam leje. Czegóż mogłam się spodziewać, jak nie struwitów? Szybko zapodałam mu cystaid i uropet, ale uropet ostrożnie, gdyż miałam jednak postanowienie wykonać badania, żeby wiedzieć czy to tylko struwity, czy może też stan zapalny. Badanie zrobiłam. A tu siurpryza - bo to nie struwity a szczawiany. Niby też na "s", ale jednak z deczka inne. Uropet poszedł precz, kupiłam karmę Eukanuby na oksalaty. Karma Eukanuby jest bardzo dobra. Potwierdził to również Klemens i Lucek. Jeśli ta karma stoi w misce Antka, to nie ma mowy, żeby Klemens z Luckiem ruszyli choć jedną granulkę swojej karmy. Wyżerają Antkowi do spodu

Antek też lubi swoją karmę, ale rzadko ma okazję się nią najeść...
Ale - wyniki Antka tak naprawdę nie wskazują, żeby coś wielkiego się w tym pęcherzu działo. Wszystko ładnie w normie, a oksalaty tylko pojedyncze.
No i tak myślałam, myślałam i wymyśliłam - on nie sika poza kuwetę tylko z powodu kryształów. Wcześniej, przy struwitach, których miał od groma, owszem, posikiwał po kątach, ale posikiwał. Jak mu się poprzestawiały struwity w pęcherzu, to leciał do kuwety. A tu - nie, kuweta to teren omijany szerokim łukiem.
No i już wiem - Antek ma dość silnie rozwinięte różne instynkty. On pierwszy krył Nockę, jak dostała rujki, Klemens patrzył na to z obrzydzeniem i uciekał, jak Nocka się to niego mizdrzyła. Teoretyczną wiedzę, zdobytą podczas obserwacji, wprowadził w praktykę dopiero przy rujce numer 2.
I tak pomyślałam, że skoro Antek taki ma pierwotny charakter pod tym sadełkiem, to może on ma silny instynkt terytorialny. A tu mu kocur zaczął teren kuwet znaczyć. No to sie z nich wyniósł i sika tam, gdzie nikt nie sika. I tlyko jego zapach jest na tych ręcznikach, nie tłumiony przez wątpliwy aromat burego kocura.
Moja dedukcja może być oczywiście mylna, więc nadal dostaje odpowiednią karmę i cystaid, ale Lucek na sobotę został umówiony na odjajczenie. Zwłaszcza, że mi siknął na spodnie. A tego nie zniesę
Odkładałam jego kastrację z powodu tej sraczki, ale Luckowi hormony buzują coraz bardziej, zabawy z Antkiem i Klemciem robią się coraz bardziej męskie, często kończą się sykiem i kwikami - zaczynam się bać jakiejś bójki. A tego bym nie chciała Koty znajomych tak właśnie na siebie skoczyły i skończyła się sielanka. Było poprawnie, ale nigdy nie było już fajnie. Ja wolę zostać na etapie fajności.
Poza tym to krótki zabieg, w zasadzie kosmetyczny, więc ta sraczka nie powinna zaszkodzić. Będę jeszcze rozmawiała z naszą panią weterynarz, ale jaja Lucka już są umówione na bliskie spotkanie ze skalpelem
No, to na razie tyle, w wolnej chwili (kiedy to będzie...) wrzucę jakieś zdjęcia - mam zdjęcia Nocki jeszcze w kaftaniku, wyglądała tak ślicznie, że musicie to zobaczyć. No i zdjęcia wszystkich Dresiarzy - też ładne.
Uf, ale się rozpisałam
