Witamy z rana. choc w sumie to chyba nie takie rano
u nas weekend przebiega spokojnie. gonitwa, walki, skoki a potem mizianie.
zielony dywanik ciagle jest punktem spornym. znikaja z niego kolejne nitki, wiec pewnie to kwestia czasu, kiedy zniknie takze on sam
ale ostatnio jest troche spokojniej, choc moze nie bede zapeszac
najzabawniej jest, gdy Beksa chodzi za mna krok w krok i miauczy:
pooooobaw sie ze mna, poooobaw!
wiec ja sie bawie. nasza ulubiona zabawa polega na wkopywaniu pod szafke wszystkich zabawek, ktore ja na czworakach chodze i wyciagam. szafka jest jakies 15cm od ziemi, wiec mysle, ze odrobina dobrych checi wystarczy, by Beksa mogla je wydostac, ale widac checi i dobrej woli brak
(to chyba jedyna istota na swiecie, ktora potrafi mnie zmusic do chodzenia na kolanach)
kiedy ja na tych kolanach pod ta szafka, to Beksa na mnie lub pode mna. chyba nie chodzi o zabawki, tylko o skakanie po mnie (i jest to jedyna istota na swiecie, ktorej pozwalam tak bezkarnie skakac po mojej glowie)
dobra ide sie pobawic z rozpieszczona jedynaczka, bo zaraz sie tu zamiauczy
ps. a co do szylkretki Zuzi, to mysle, ze bedzie miala najlepszy domek pod sloncem
