Taaa. sielanka:)
W nocy pannę Krzysztofę zamknęłam na 4 godziny w kuchni, bo głupizny dostawała przez tą rujkę. Panna Lusia ( jak ją ochrzciło moje dziecko, no, od Alusi niedaleko

) spała sobie ze mną w pokoju, troszkę w koszyku, troszkę podpatrując jak śpię na oparciu narożnika, zbarankowała mnie też raz oraz mruczała słabiutko, pougniatała sobie moją poduchę, po czym wywaliła kopytka do góry i zaczęła mnie podgryzać, zupełnie jak Krzysia ( mówię tu o takim zabawowym podgryzaniu) i łapać moją rękę swoimi łapkami. Potem poszła zjeśc suchego, wyniosłam jej z kuchni, bo Krzysztofina nie daje jej zjeść ( dziś ją pogoniła od miski, wobec czego panny miały oddzielny posiłek).
Ogólnie, to Krzysia warczy sobie jeszcze nadal, ale już nie na mnie przynajmniej, zbliża się coraz bardziej do Ali, o takie zdjęcie ich wyłapałam:
Było jeszcze jedno, jak leżą 20 cm od siebie i Krzysia próbuje piłeczką zachęcić Alkę do zabawy ( oczywiście nie zapominając pofurczeć

)
Były już dziś na chwilę same, jakąś godzinę, koty żyją, mieszkanie nie jest zdemolowane, myślę, że mogę im zaufać, bo Aluś już się nie daje. Może pazurków nie ma, ale za to siłę ma ! Raz jak pacnęła Krzysię, to ta zdziwiona przyszła mi się poskarżyć.
No cóż...fajne Panny mam, możecie tylko pozazdrościć
