Dzisiaj Lili jest w nastroju pieszczocha.... caly ranek spędziłysmy leżąc sobie nos w nos i miziając sie ( tzn. bardziej ja ją mizialam). W ogole jakby po tej sterylce stala się, przynajmniej na razie, takim pieszczoszkiem i złagodniala....Jak raz chciala mnie chwycic zabkami, to zrobila to tak leciutko....
Nadal preferuje transporter, ale wydaje sie, że ma lepszy nastrój. Jako że nie ma wcale ochoty skakać w tym kaftaniku, to ponosilam ja dziś troche po domu, jak malego bobasa

, a Lili bawila sie dzwonkiem wiatrowym, do ktorego obecnie nie dosiega. W ogole czulam sie jak z malym dzieckiem

He, he może mi czegos brakuje....
Podejrzalam tez rankę przez nogawke kaftanika i goi sie super.

Na wszelki wypadek jednak potrzymam ja w kaftaniku ze 2 dni jeszcze. Skoro juz sie i tak przyzwyczaila...
Jak rozgryzę dlaczego moj aparat sie coc chwila wyłącza, to porobie troche zdjęć i powrzucam.