Sara Nerkowiec już nie cierpi, jest za TM... ;( ;( ;(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob mar 03, 2007 20:11

Sarcia jest wspaniałym kociaczkiem. Od tego czasu, jak dołączyłam do tego forum przed miesiącem, cały czas śledzę losy Twojej ślicznotki. To straszne, kiedy nasz wielki przyjaciel odchodzi i niewiele możemy zrobić, aby został. Ta bezsilność po prostu dobija. Ja od połowy września również codziennie przeżywam chwile wielkiego niepokoju. Moja prawie 16-letnia kotka, którą mam od maleńkości, ma raka płuc z przerzutami na wątrobie. Poradziłam sobie z wieloma jej chorobami m.in. z cukrzycą, którą ma już prawie 9 lat. Ale nie z rakiem! Tu jestem zupełnie bezsilna. Szepnij Sarci do ucha, że gdyby wcześniej odeszła od mojej tygrysicy, żeby zarezerwowała dla niej ciepłe legowisko gdzieś tam za tęczowym mostem. Ja zrobię to samo, gdyby na nas wcześniej przyszła kolej.

Myślimy o Was każdego dnia!
Obrazek
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Nie mar 04, 2007 13:26

Trzymam mocno. :!:

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Nie mar 04, 2007 23:01

Dziekujemy, jestescie Kochani!!!
Wszystkie posty bardzo podtrzymuja mnie na duchu, chociaz wiem, ze niedlugo przyjdzie wielki smutek, tym bardziej, ze Sara chyba sama nie odejdzie... Jak na mnie patrzy wydaje mi sie, jakby mowila, ze ona juz nie chce, ze jest zmeczona ta walka, a jednoczesnie prosi mnie o pomoc, chociaz boi sie tego co moze sie z nia stac... Ma taki bol i strach w oczach...

Dzisiaj... obudzila mnie miauczeniem o 5 rano - chciala isc na pole, oczywiscie jej nie pozwolilam tlumaczac, ze jest za slaba, zeby pozniej wrocic do domu po schodach, lub wrecz wyskoczyc na balkon.
Po godzinie sie uspokoila.

Jak wstalam dalam jej leki i oczywiscie pokarmilam troche na sile, zeby cos w brzuszku miala. Pozniej podstawilam pod pysio renalka z wolowinka, o dziwo powachala, wylizala sos i nawet zjadla kilka kawalkow. Niestety pozniej jej ulubiony kurczak, ktory specjalnie z mysla o niej zostal przygotowany na obiad, wywolal odruchy wymiotne. Szybkko go odsunelam i na szczescie Sara nie zwymiotowala...
Wogole nie wymiotowala juz chyba od wtorku...

Potem spala... kilka razy wstawala i szla do kuwety zrobic siu... Dzisiaj nie bylo siusiania w poblizu miejsca spania - wczoraj bylo... Nawiazujac do dnia wczorajszego to Sara miala problem z siusianiem - od 10 rano do 22 nie siusiala, a o 12 byla nawadniana u weta, wiec ... kolejny zly znak, ze pomimo nawodnienia i lekow moczopednych, ktorych dostala dosc duzo nie siusiala przez 12 h. A o 22 zrobila malenkie siu w kuwecie... Na szczescie 2 h pozniej odkrylam ogromna kaluze na dywaniku w poblizu jej miejsca spania smierdzaca kocim siu, wiec troche sie uspokoilam. Ale widac, ze nerki coraz gorzej pracuja. Choc dzisiaj siusiala mniej wiecej przez caly dzien... Nie bylo jakiejs dramatyczniej kilkunastogodzinnej przerwy jak wczoraj...

Jutro jedziemy na badania, zobaczymy czy 4 dni antybiotyku i 5 dni nawadniania cos dalo... Choziaz prognozy sa niedobre :( Zwlaszcza, ze Sara przez brak apetytu jest coraz slabsza.
We wt bedziemy myslec co dalej...
Mozna powiedziec, ze sie dokocilam :) WARIACKIE SREBERKO RULEZZZ...

Frygus

 
Posty: 142
Od: Czw wrz 21, 2006 14:29
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 04, 2007 23:52

Wiem , co przeżywacie.
Opiekujecie się małą wspaniale, ona napewno to wie.
Będziesz napewno wiedziała, kiedy Twój kot powie: dość tego, nie mam już sił...
Przyznam się, że ja sama starałam się tego nie widzieć i... bardzo tego żałuję :(
To mój wątek
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=48 ... 98b696cc25
U Zuzy to poszło piorunem, nie zauważyłam zmian wcześniej, może Wam się uda :ok:
Zawsze należy mieć nadzieję.
Nadzieja umiera ostatnia.
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon mar 05, 2007 0:03

Cały czas myślimy o Was. I o tym, jak ciężkie chwile przeżywacie.
Jesteście nam bardzo bliskie, a my nie możemy nic pomóc.
Przesyłamy jednak bezustannie ciepłe myśli i trzymamy kciuki.


Trzymaj się Frygus i przytul, wyściskaj i wygłaskaj z całych sił kochaną piękną Sarcię od nas.

Edyta i Sebastian

 
Posty: 649
Od: Sob paź 28, 2006 21:36
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pon mar 05, 2007 7:51

Frygus cokolwiek sie nie stanie będzie dobrze.Wierz mi.Twoja Sarcia nie będzie odchodzila w puste ciemne miejsce, nie będzie tam sama.Przywita ją gromada forumowych kociakow ktore już tam pobiegły.Przywitają ją tam ludzie których kochasz a ktorzy już tam są.Oni sie nią zaopiekują najlepiej jak potrafią bo wiedzą że to Twoja ukochana dziewczynka.No i pamiętaj co masz jej powiedzieć o bialo-burym kotku Didusiu, jak tylko go zobaczy to ja ręczę że on sie juz nią zaopiekuje i pokaże wszystko co i jak.A potem będą oboje chasać po tęczowych łączkach i wypatrywac nas kiedy my zejdziemy z tęczowego mostu żeby wymiziac ich kochane łepki.Mój Diduś też w pewnym momencie popatrzył mi w oczy tak głęboko.Do dzisiaj nie potrafię tego wytłumaczyć, nie umialam oderwac oczu od jego oczek, on patrzyl patrzyl a ja miałam wrażenie ze słyszę "Ja juz naprawdę jestem zmęczony.Pozwól mi odejść" i chyba ten wzrok pomógł mi podjąc tą decyzję zeby pomóc jemu przejść przez TM.Pamietaj cokolwiek sie nie stanie Sarcia wie że ją kochacie że zrobiliście wszystko i napewno goniac sie z innym ziwrzakami po łąkach będzie spoglądała co jakiś czas na TM wyczekując Ciebie.Trzymaj sie mocno, myślami jestem z Wami caly czas.

Gama

 
Posty: 646
Od: Wto gru 05, 2006 20:55

Post » Pon mar 05, 2007 7:56

Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś, kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi mali przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają tam dostatek jedzenia, wody i słońca; jest im ciepło i przytulnie.
Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare powracają w czasy młodości i zdrowia; te które były ranne lub okaleczone są znów całe i silne, takie, jakimi je pamiętamy marząc o czasach i dniach, które przeminęły. Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem: każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby, która pozostała po tamtej stronie.

Biegają i bawią się razem, lecz przychodzi taki dzień, gdy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy są skupione, jego spragnione ciało drży. Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą, a jego nogi poruszają się wciąż prędzej i prędzej.

To ty zostałeś dostrzeżony, a kiedy ty i twój najlepszy przyjaciel wreszcie się spotykacie, obejmujecie się w radosnym połączeniu, by nigdy już się nie rozłączyć. Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na twoją twarz, twoje ręce znów pieszczą ukochany łeb; patrzysz znów w ufne oczy swego przyjaciela, który na tak długo opuścił twe życie, ale nigdy nie opuścił twego serca.

A potem przekraczacie Tęczowy Most - już razem...

Autor nieznany

Gama

 
Posty: 646
Od: Wto gru 05, 2006 20:55

Post » Pon mar 05, 2007 12:06

Dziekujemy za wszystkie mile slowa, to dla nas ogromne wsparcie w tych dniach - pisze dla nas, bo wiem, ze Sarcia czuje Wasze cieple mysli plynace w jej strone i jest za nie wdzieczna.

Gama znowu doprowadzilas mnie do lez, tym razem w pracy, musialam czytac tekst na raty, zeby nie zaryczec biurka...

Sarcia zyje, ale jest coraz slabsza, a moi domownicy stwierdzili dzis rano, ze widza poczatki paralizu. Faktycznie gorzej chodzi, tylne lapki jej sie placza, ale mysle, ze to przez ogolne oslabienie i brak sil... Takze nie wydaje mi sie, zeby to zarzucanie tylnej czesci ciala na boki to byl paraliz... Albo po prostu nie chce do siebie dopuscic takiej mysli...

Dzisiejsza noc byla ciezka, przyznam, ze mocno mnie zaniepokoila, myslalam, ze to jakis znak. Od wielu dni Sarcia spala albo w lazience - bo tam cieplo, albo w kuchni - bo blisko do kuwety (moze sie Wam to wydac dziwne, ze kuweta jest w kuchni, ale niestety Sara uparla sie, ze nigdzie indziej siu do kuwety robic nie bedzie, tylko w kuchni). A dzisiaj w nocy ok 1.44 uslyszalam miauczenie Sary, po chwili pojawila sie u mnie na lozku, przyznam, ze nie wiedzialam co sie dzieje, bo od tygodnia nie spala ze mna, a od srody nawet nie wskakiwala na lozko. A tymczasem przyszla i zwinela sie w rogalik tuz przy mnie, mocno sie do mnie przytulajac... Delikatnie ja glaskalam, mowilam do niej przez ponad godzine, ale w tym czasie nie lezala zbyt spokojnie. Kilkakrotnie przekrecala sie, zmieniala miejsce, w koncu po godzinie zeszla z lozka. Zapalilam swiatlo zeby zobaczyc co zrobi, gdzie pojdzie, a ona ulozyla sie na owczej skorze... Zamarlam... Sara zwykle omijala ta skore szerokim lukiem, nie chciala nawet na nia wchodzic... A na dodatek tuz przed smiercia rok temu uwielbial spac na niej Czarek, moj kocurek, ktorego musialam uspic rok temu, bo mial okropne zapalenie pluc. A on tez jak byl zdrowy omijal te skory, wiec wiecie... Od razu pomyslalam, ze to koniec, ze moze nie dozyje ranka, a moze Sara chce mi powiedziec, ze ma dosc... nie wiem jak to interpretowac... Ale naprawde mocno mnie to zaniepokoilo...

W nocy Sara robila siu srednio co 4 h i wcale nie bylo takie male jak np w sobote... Nie wiem co robic, po wynikach badan podejme decyzje.
Mozna powiedziec, ze sie dokocilam :) WARIACKIE SREBERKO RULEZZZ...

Frygus

 
Posty: 142
Od: Czw wrz 21, 2006 14:29
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 05, 2007 13:03

:( strasznie smutno, wysyłam do Was dobre myśli...
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon mar 05, 2007 15:00 Sara

Wiesz Kochana, nie chcialabym tego pisac, ale czytajac opisy ostatnich dni nerkowców na yahoo, bardzo czesto o plączacych sie nózkach byla mowa, ale jesli wskakuje na łozko, to nie wiem.
Tak strasznie, strasznie mi zal koteczki.Zeby tylko nie cierpiala!.
Mocno przytulam.

gisha

 
Posty: 6078
Od: Wto sty 17, 2006 12:01

Post » Pon mar 05, 2007 20:22

Gisha - ona wskakuje nawet na pralke... to jest wyjatkowy kot, mysle, ze inne przy jej wynikach by juz padly... Niestety.

Jestesmy po badaniach - wiesci sa dobre i zle... Nie wiem od czego zaczac - moze lepiej od dobrych, najpierw sie o nich dowiedzialam i zaswiecila iskierka nadziei.
Otoz morfologia jest zdecydowanie lepsza. Prawie wszystko w normie:
WBC 14,8 (22,8 )
RBC 6,1 (5,69)
HGB 8,4 (7,9)
HCT 26 % (24,6)
PLT 397 (302)
MCV 43 (43)
MCH 13,8 (13,9)
MCHC 32,4 (32,2)
RDW 15,8
MPV 9,8
W nawiasach ostatnie wyniki z 28.02, czyli z ubieglej srody. Ogolnie wyniki lepsze, tylko te plytki dziwnie wysokie, chow w normie, przez to krew gesta. A erytrocyty wyzsze niz w najlepszych wynikch kotki z konca stycznia - wciaz poza norma, ale anemia mniejsza, chociaz 2 dni nie dostala Urticapsu. No i leukocyty spadly, czyli antybiotyk zadzialal, infekcja troszke opanowana.

Jak uslyszalam o tych wynikach to nie moglam uwierzyc, bo stan kota nie odzwierciedla tych wynikow. Ale cieszylam sie, widzialam swiatelko w tunelu, pomyslalam, ze moze nam sie uda.

Pelna nadziei udalam sie wieczorem po biochemie i zalamalam sie ;(
Mocznik i kreatynina zdecydowanie gorsze ;(
Niz w ubiegla srode, niz kiedykowiek. I to po plukaniu od sr-sb. Faktem jest, ze Sara dostawala glukoze, bo nie jadla, wiec wet chcial ja odzywic, na moj protest stwierdzil, ze nie dostaje jej duzo - 2 na 5 lub 6 strzykawek... Wg mnie duzo, ale to wet prowadzacy wie co robi...
Do rzeczy... pewnie uslysze, ze zaden kot nie mial takich wynikow i ze Sara dawno powinna niezyc... a ona tak bardzo chce zyc... tylko te nerki juz prawie nie pracuja. Niby siusia, ale coraz mniej to kontroluje.
Mocznik 147,36!!!! mmol/l (95,62)
Kreatynina 13,73!!!! mg/dl (10,32)

Tak wysokich wynikow nigdy nie miala i przyznam, ze nie wiem co zrobic, aby je obnizyc ;( Nie widze juz zadnej mozliwosci.
Nerki padaja i to z dnia na dzien. Jutro jedziemy do weta prowadzacego, jesli tylko moj kierowca nie wyladuje w szpitalu jutro... Normalnie jak sie wali to wszystko, na calej lini...
A wiecie... nie chce jechac do weta sama, bo jesli podejmiemy najgorsza decyzje to nie chce byc z tym sama, nie dala bym rady... A tak to zawsze rozlozy sie ona na 2 osoby. I Sarci bedzie razniej. Mysle, ze mnie rozumiecie... A moj TŻ jest na polrocznej delegacji w Niemczech i wraca dopiero na swieta, wiec niestety wspiera mnie tylko na odleglosc, no i nie moze uwierzyc, ze Sarze sie tak pogorszylo.
Mozna powiedziec, ze sie dokocilam :) WARIACKIE SREBERKO RULEZZZ...

Frygus

 
Posty: 142
Od: Czw wrz 21, 2006 14:29
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 05, 2007 21:44

:cry:

Czytam Twój wątek, ale nic się nie odzywam. Ja też mam kota z przewlekłą niewydolnością nerek i wiem, że kiedyś będę w takiej samej sytuacji. I myślę sobie, żeby chociaż dializa była możliwa..., żeby w Polsce przeprowadzano operacje przeszczepu nerki u kotów.... A tak musimy być świadkami powolnego umierania naszych przyjaciół. Bezsilność tak boli.....

Ściskam bardzo mocno.
Obrazek

Obrazek

Kasia.G

 
Posty: 92
Od: Śro mar 22, 2006 15:23
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Pon mar 05, 2007 21:50

Bardzo Wam współczuje :(
Wiem co czujesz, to samo przeżywam :(

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 11995
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Pon mar 05, 2007 22:01 Sara

Bardzo zle te nerkowe wyniki.Kolezanki kot chyba 2 czy 3 tygodnie
z takimi zyl,sam odszedl , bo choc ona lekarka anestezjolog nigdy swojego zwierzaka nie usypiala.
Strasznie, ale to strasznie Ci wspólczuję.

gisha

 
Posty: 6078
Od: Wto sty 17, 2006 12:01

Post » Pon mar 05, 2007 22:08

Sluchajcie, ale ja sie boje... ze ja sparalizuje, albo, ze zacznie sie dusic... Nie chce zeby cierpiala!!! Nie chce zeby sie meczyla! Juz teraz porusza sie biedaczka jakby tylne lapki miala bezwladne, z kazdym dniem jest gorzej - co byscie zrobili na moim miejscu?? Bo ja choc z krwawiacym sercem jestem coraz blizej tej trudnej decyzji...
Chociaz Osiol mowil, ze usypianie zwierzat jest nieetyczne... (Shrek 2)

Podejrzewam, ze Sara moze zyc jeszcze tydzien - tylko co to za zycie??
Karmiona na sile, ma problemy z siusianiem - dzisiaj zrobila pod siebie, z dnia na dzien wyglada gorzej, coraz chudsza, slabsza, w gorszej kondycji... Jak na nia patrze to wydaje mi sie, ze cierpi i pyta - dlaczego?? A ja nie potrafie jej odpowiedziec, bo przeciez nie jest niczemu winna biedna koteczka.
Jaki ma sens takie przeciaganie jej zycia??
Ostatnio edytowano Pon mar 05, 2007 22:11 przez Frygus, łącznie edytowano 1 raz
Mozna powiedziec, ze sie dokocilam :) WARIACKIE SREBERKO RULEZZZ...

Frygus

 
Posty: 142
Od: Czw wrz 21, 2006 14:29
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 57 gości