Byłam z Myszkinem u weta. Dostał nowy antybiotyk (już chyba szósty od września

). Ale taki który działa przez dwa tygodnie, więc przynajmniej nie będę musiała go kłuć. Kupiłam mu też renala RC - jego ulubioną karmę. Już zdążył trochę podjeść. Możliwe, ze w przyszłym tygodniu będzie miał czyszczone zęby.
Po południu pojawił sie Gryzzli. Wygląda o wiele lepiej niż wczoraj. Jeśli uda mi sie go złapać, to najprawdopodobniej trzeba będzie wszystkie zabiegi zrobić za jednym razem, bo obawiam sie, że z ponownym złapaniem może być problem. Tak więc będziemy pobierać krew do badania, robić ogólny przegląd, antybiotyk (ten co u Myszaka) i chyba kastracja. Odpuszczę mu na razie szczepienie, bo chyba za dużo by tego było, jak na jeden raz.
Dzisiaj przycupnął sobie u mnie na dachu piękny pręgowany srebrzysty kocur. Na pewno nie kastrowany (z wielkim wdziękiem pokazał swoje klejnoty

). To chyba między innymi on napada na Gryzzliego. Chociaż najbardziej agresywny jest pers z sąsiedztwa. Specjalnie przychodzi i czatuje na Gryzzlaka.
jupo i pisiokot - dzięki za troskę.
Ja takie doły mam już od bardzo dawna, a pogłębiło mi sie po śmierci rodziców. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Są dni, że wydaje mi sie, iż nie jestem w stanie nic zrobić, wszystko mnie przerasta. Do tego dochodzą jeszcze częste bóle głowy. A mąż tego nie rozumie. Do tego dochodzą inne problemy.
Chyba będę musiała pójść do lekarza po jakieś środki przeciwdepresyjne. Może to by mi trochę pomogło.
W czwartek jadę na pogrzeb, więc muszę znaleźć kogoś, kto zawiezie mi dzieci do przedszkola i do szkoły. Pogrzeb jest rano w Rybniku, więc musimy bardzo wcześnie wyjechać. No i muszę jeszcze coś czarnego do ubrania pożyczyć...
...