Bylismy wczoraj na pobieraniu krwi. Jak zwykle, w krakvecie. Bo tam na miejscu lab maja i nigdy zastrzezen nie mialam. Pomijam takie drobne szczegoly, jak walka Mamuta ze wszystkimi wkolo w obronie zycia swojego, proby zlapania wolna, pazurzasta lapa osobe pobierajaca plyn za bujne czuprynisko oraz probe odgryzienia reki lekarce. Skonczylo sie tym, ze pobierali dwukrotnie. Niestety, z tej samej zyly, wbrew moim sugestiom (kot ma wszak 4 lapy). No to mamy efekty. Wczoraj wieczorem pojawil sie malutki krwiak. Potem zrobil sie wiekszy. Dzisiaj jest juz solidnie duzy i zaniesiemy go do naszego doctora. Bo to nienormalne jest.
Wyniki badania z krwi maja byc dzisiaj. Zobaczymy, co wyjdzie.
Ja chyba jednak zrezygnuje z jezdzenia do krakvetu.