Kilka dni sie nie odzywalam przez to, ze duzo sie dzialo i kompletnie nie mialam czasu na forum...
W Pn popoludniu pojechalam z Sara na nawodnienie i przy okazji podpytalam lekarza o zabieg. Oczuywiscie powiedzial, ze jest wykluczony, bo kot musi miec urea<11, crea<120... No wiec to juz byla 2 krakowska lecznica, ktora absolutnie nie zgodzila sie na wykonanie zabiegu. I tak jak w poprzedniej uslyszalam, ze kot z narkozy moglby sie wybudzic, ale kilka dni pozniej moglo by nastapic zalamanie i nie ma sensu ryzykowac, bo zeby kota nie sa w tak zlym stanie, zeby nie mogl jesc. Wiec stwierdzilam, ze znowu wyolbrzymilam sprawe i przestalam nawet myslec o tym zabiegu.
A jeszcze przed ta wizyta kot zjadl troche wolowinki, wiec to byl calkiem niezly dzien... widac bylo nadzieje, ktora dzisiaj totalnie zniknela ;(
Ale po kolei...
We wtorek zalamanie, kot znow traci apetyt, do tego jest coraz mniej komunikatywny. Obserwacja do srody i w srode wyprawa na drugi koniec miasta do weta prowadzacego. Wysluchal calej historii o antybiotykach, o zebach, dziaslach... I o leku przeciwzapalnym - pamietacie - nie moglam sobie przypomniec jego nazwy, ale teraz juz pamietam i nie zapomne jej do konca zycia. Babka w sb zafundowala Sarze DEXAFORT!!! A na moje pytania co to za lek i czy nie jest szkodliwy dla nerek odpowiedziala, ze lek przeciwzapalny, nieszkodliwy dla nerek. Uwierzycie?? STERYD!!! A ona smie twierdzic, ze nieszkodliwy! I to jeszcze o dzialaniu do 10 dni, wiec w zaden sposob nie mozna sie go teraz pozbyc z organizmu. Gdyby mi powiedziala, ze to steryd w zyciu nie zgodzilabym sie na jego podanie. W koncu Encorton prawie przeprowadzil Sare za TM... Wiec teraz rozumiem dlaczego jest z nia tak zle, tylko nie rozumiem dlaczego babka sklamala mowiac, ze ten lek nie zaszkodzi nerkom, skoro w przeciwwskazaniach DEXAFORT'u sa choroby nerek. Ogolnie jestem bardzo zbulwersowana ta sytuacja, bo wychodzi na to, ze kazdy powinien wiedziec jakie leki moze brac, a jakich nie i wrecz mowic lekarzowi co moze przepisac, a czego nie. PARANOJA!
Wet prowadzacy probuje ratowac sytuacje, ale ja sama czarno to widze ;(
Dal jej antybiotyk z grupy enroflosycyn - pare miesiecy temu jak dostawala Enrobioflox to wyszla na prosta, nawet bolesnosc nerek wtedy ustapila. Teraz jednak nerki znowu sa bolesne i obawiam sie, ze przez ten Dexafort moze sie nie udac

Poza tym zostala wczoraj nawodniona - dostala NaCl z niewielkim dodatkiem glukozy, aby ja troche odzywic, bo prawie nic nie je... No i dostala leki moczopedne. Niestety pierwsze siusiu bylo dopiero 4h po wizycie, co juz zle swiadczy o organizmie, a w 11h po wizycie jeszcze chodzila z gula wody pod lapa. Ogolnie byla wczoraj bardzo senna, zmeczona, nie reagowala na bodzce. Dzisiaj jest z tym jakby troche lepiej. Reaguje na swoje imie, wylizuje sos z jedzenia podstawionego pod nos, jakby probowala jesc - wczoraj nie chciala nawet patrzec na jedzenie, a raz miala nawet odruchy wymiotne, ktore ustapily jak jej odsunelam miske sprzed pyka.
Niestety...
Sara zalosnie maiuczy, zwlaszcza gdy sie ja sama zostawia w pokoju, nie wiem co to moze znaczyc? Moze ja cos boli? Dokladnie tak samo miauczy podczas wizyty u weterynarza, czy podczas jazdy samochodem.
A i jeszcze najwazniejsze, najsmutniejsze ;(
Wyniki badan...
Tylko nie piszie mi, ze kot umiera, bo ja to wiem, czuje to...
Od kilku dni placze i mysle co zrobic. Ale mysle, ze nie jest jeszcze w tak zlym stanie zeby ja uspic... Inna sprawa, ze nie wiem czy bede potrafila wydac na nia wyrok, chociaz sadze, ze gdy bedzie juz tak zle jak z Czarkiem przed rokiem to nie bede miala innego wyjscia...
Badania wyszly tragicznie, odbierajac je ryczalam jak dziecko, nie sadzilam, ze kot moze miec takie wyniki...
Dodam, ze kot nie byl calkem na czczo, bo domownicy pokarmili ja wolowinka na godzine przed wizyta u weta nie wiedzac, ze bedzie miala pobierana krew. Co wiecej nawadniana byla w pn, czyli na 2 dni przed badaniami, zwykle robilismy to tak ze jednego dnia nawadnialismy, a drugiego robilismy badania, aby zobaczyc ile daje nasze nawadnianie. To teraz moglismy zobaczyc jak szybko wzrasta mocznik...
A same wyniki sa straszne, nie wiedzialam, ze nadejdzie taki dzien, ze bedzie z nia az tak zle...
MOCZNIK 95,62mmol/l!!!!! (poprzednio 30,86)
KREATYNINA 10,32mg/dl!!!! (6,61)
WBC 22,8 10^3/mm^3 (8,4)
RBC 5,69 10^6/mm^3 (5,92)
Hemoglobina 7,9 g/dl (8,2)
Hematokryt 24,6 % (26,1)
Płytki 302 10^3/mm^3 (299)
MCV 43 nm^3 (44)
MCH 13,9 pg (13,8 )
MCHC 32,2 g/dl (31,4)
Czyli wszystko duzo gorsze niz bylo, z tego co widze ewidentna infekcja...
Trace nadzieje, bo widze, ze trace Sare...
Dzisiaj znowu wsiadam w taxi i jade z nia do weta prowadzacego... Z tymi tragicznymi wynikami i newsami odnosnie jej samopoczucia... I co mu powiem... - ze umiera?? A ja nie potrafie skazac jej na smierc ;( ;( ;(