oczywiscie, ze bede mowic glosno, ze Beksa jest mama slicznej rudej Pesteczki

takimi dziecmi, to sie nalezy chwalic
a spojrzenie pelne milosci oznacza w wielkim skrocie:
zazraz Ci przywale... ale ja juz do tego sie przyzwyczailam.
co bylo robic
ta pozycja na rekach, to wspomniana nauka mojego taty. co prawda do zdjecia zostala zmieniona, bo musialam miec wolna jedna reke.
zazwyczaj jedna reka jest pod brzuchem, a druga Bekse obejmuje (tak jak sie trzyma noworodka). Kicia w ten sposob spi, oglada swiat, a ja sie zachowuje jak walnieta, bo ja moge wtedy calowac po karczychu.
raz na jakich czas Beksa podnosi lepek i daje mi buziaka. no takie to pieszczoty wyrafinowane preferujemy
na zdjeciu jeszcze rujka byla, konczyla sie w sumie, ale to nie ma znaczenia. Beksa dzis jak robilam sobie kanapki do pracy wskoczyla na blat i oparla mi sie lapkami na ramieniu z mina:
na rece prosze .
jak siedze przed kompem to wskakuje na kolana i staje ze mna pyszczek w pyszczek, a tylnymi lapkami probuje sie wspinac po brzuchu (a ze ma po czym, to sie wspina skutecznie) i patrzy na mnie z duza przygana:
no nie rozumiesz, czego chce?!
a z dziwnych przyzwyczajen Beksy to jeszcze wymienie, ze ma zwyczaj spania tak, by mnie dotykac. nie kladzie sie bezposrednio na mnie (widac AZ tak miekka, jak tato nie jestem

), ale kolo mnie. zwija sie w klebek przy moim brzuchu, albo szyi, uklada sie w zgieciu kolan.
a dzis w nocy spala mi kolo glowy, wiec mialam przyjemnosc spedzenia nocy ze stopa Kici na twarzy.
i ja bardzo prosze mi to o dokoceniu nie mowic

ja jestem slaba psychicznie, ja ulegam sugestiom
(poki co musze sie pozbyc jakos ladnie TZ z zycia, wiec wystarczy mi zabawy. choc zapewne przyniesienie 2 kota, by szybko rozwiazalo problem) 