Już po....Chyba wszystko poszło gładko, szew jest dosyc mały...
Pan Maciek od razu poznał sie na charakterze mojego aniołka, mówiąc "ona to chyba taki charakterek ma, co?", kiedy go obsyczała ze wszystkich stron. Potwierdzilam, zgodnie z prawdą.
Przy odbieraniu od weta, nasza mała przymulona wciąż jeszcze złośnica, zrobila afere przy wkladaniu jej w kaftanik, próbując gryźć i odtraszać sykiem potencjalnych przeciwników ( a niby taka przymulona)- Tż-ta i wetkę....Ja trzymalam sie z dala, bo widoku krwi, igieł, tudziez przemocy na zwierzętach w każdej postaci staram sie unikać... Taki wrazliwy egzemplarz....
Lili natomiast juz po pierwszych spacerkach w kaftaniku.

Szkoda nam jej, bo chodzi troszke jak robocik. Tak śmiesznie tez probowala chodzic do tyłu, podejrzewamy, że sądzila, że kaftanik sam sie wtedy z niej zdejmie....Teraz śpi maluch pod kolderką....