» Wto lut 27, 2007 19:06
Najgorsze, że nie wiem co się stanie z Tequillą jak w końcu pójde do szpitala (wizyte u lekarza odwlekam z tygodnia na tydzień..). Niestety 15 maraca mam umówioną wizytę w Katowicach, na którą czekam prawie rok i od tego nie mogę już uciec.
Mój TZ nie da sobie z nią rady (pomijając to, że może mu braknąć cierpliwości..) - trzeba pilnować, żeby do kici wejść tak żeby ona się nie wysmykneła a i ciekawskie koty do niej nie wlazły. Próbuję codziennie (w miarę możliwości czasowych) z najodważniejszym Tygryskiem i jego mamą - pozwalam na kontak na korytarzu: Tequilla warczy ale nie atakuje. Ale nie daj boże pogłaszcze innego kota..albo któryś wejdzie do "jej" pokoju...Dziś głaskałam i Tequille i Burą jednocześnie - Tequilla cały czas zerkała na Burą i warczała z ogonem jak szczota (w sumie to taki ogon ma prawie zawsze jak do niej wchodzę - sama). Jak tylko skończyłam mizianie - atak na Burą.....i niestety na mnie....
To sa najgorsze chwile, kiedy Tequile coś wyprowadzi z równowagi (niestety o to nie trudno, ale zawsze związane z obecnością innego kota ) bo ja się boję wtedy ruszyć...
Jeżeli jestem z nią sama to kicia jest rozmruczaną i słodką przytulaską; staje na tylnych łapkach żeby dosięgnąć mojej ręki; i cały czas mruczy...
Tak żałuje, że do mnie trafiła....ona nieszczęśliwa, ja nie wiem co dalej...