Beliowen pisze:Wiesz, ludzie popełniają błędy.
Dobrze jeśli się na nich uczą.
Nikt przecież nie napisał że nic się nie stało, wręcz przeciwnie.
Tylko że to co się stało ma swój dalszy ciąg.
Zgadzam się z tym, co napisałaś.
Ed, w pierwszym poście piszesz "maluchy bezpieczne". Dalej, że powiedziałeś dzieciom, że koteczka była chora, ale chyba Ci nie uwierzyły.
Wywioskowałam z tego, że dzieci są małe (poniżej 6 lat), a nie uwierzyły na zasadzie przeczucia, że "coś jest nie tak".
Potem napisałeś, że wiek dzieci to 7 i 14 lat. W jaki sposób dzieci w tym wieku miałyby Ci uwierzyć, że Zosia była chora, skoro nie zauważyły żadnych objawów choroby?
Powinieneś z nimi o tym porozmawiać. Nie wiem, jak i kiedy, mogę tylko podzielić się swoim smutnym doświadczeniem. Dziecka, nie rodzica.
Kiedy miałam 10 lat, mama odebrała mi ukochanego psa. Nie kazała go uśpić, tylko oddała go dziadkom. Powód - gosposia, przyjęta "dla dobra dziecka", nie chciała pracować w domu z psem. Jej zdanie przeważyło moje uczucia. Okoliczności łagodzące: rodzice spędzali całe dnie w pracy, wracali zmęczeni, ja siedziałam w domu sama, dziadkowie przecież mieszkali kilka kroków od nas, po drugiej stronie ulicy.
Skutek - Pucek zginął pod kołami samochodu.
Miał tylko 2 lata.
Nigdy nie zdołałam tego zapomnieć.
Czy wybaczyłam mamie? Tak, jako dorosła osoba. Ze względu na dobre intencje.
Mama próbowała mnie wtedy jakoś pocieszyć, ale nigdy nie uznała swojego udziału w tej tragedii. Zrzuciła winę na dziadków, że nie utrzymali psa w ogrodzie. A on przecież wymykał się do mnie! Brakowało mi wtedy jej przyznania się do błędu, przeprosin i usprawiedliwienia. Tak, tego też, bo przecież kochałam mamę i chciałam ją usprawiedliwić.
Chciałam usłyszeć: "Podjęłam błędną decyzję, nie przypuszczałam, że tak to się skończy", "Miałam za dużo obowiązków", "Nie poradziłam sobie z sytuacją", "Popełniłam błąd, wybacz mi" itd., itp. Chciałam to usłyszeć kiedykolwiek, ale się nie doczekałam. A właśnie przepraszając stwarzamy komuś okazję do wybaczenia.
Niedawno rodzice się przeprowadzali. Zabierając resztę swoich rzeczy, znalazłam obrożę Pucka, którą wiele lat temu tak pieczołowicie zapakowałam.
Pamiętam, jaki cudowny był mój pies i jak wspaniale się razem bawiliśmy, ale jeszcze lepiej pamiętam, jak zginął i co wtedy czułam, chociaż minęło już naprawdę wiele lat.
Nie wiem, czyim kotem była Zosia w Waszym domu. Nie wiem, czy spytałeś dzieci o zdanie, czy wolą pogryzione uszy + kota czy spokój + brak kota. Mnie nikt nie spytał, czy wolę po przyjściu ze szkoły kanapkę + zabawę z psem czy obiad z 2 dań + pustkę.
Koniecznie porozmawiaj z dziećmi i przyznaj się do błędu. Inaczej będzie to ciągle niezakończona sprawa. Uważam, że miałam (i mam) naprawdę dobrych rodziców. Ale każdy czasem nie sprosta sytuacji, zwłaszcza że na rodziców nikt się nie kształci. Czasem się wydaje że potrzeby materialne dziecka są ważniejsze od psychicznych.
Przepraszam za OT, ale musiałam to napisać, bo sytuacja wydaje mi się podobna. Mam nadzieję, że dogadasz się z rodziną.
Oczywiście decyzja należy do Ciebie.