Kciuki pomogły, kupa fajna

(o ile można to tak nazwać...)
Także teraz nic nas nie powstrzyma przed wizytą u weta w ceku pozbycia się tego i owego.
Jedzenie do tej pory było tylko suche (to od Doroty, postanowiłam że ma być jak najmniej zmian) + woda. Ale skoro się ustabilizował, to postanowiłam poekserymentować i za plecami bulgocze mi kurczak z ryżem.
Narcyś jest strasznie grzeczny, szczególnie jak śpi - idzie do swojego koszyka i tak kima, a jak się go budzi, to zaczyna mrrruczeć. Szuka kontaktu, przychodzi, ociera się, ale zaraz potem instynkt łowiecki bierze górę i chwyta ofiarę. Dziś z rana zdążył upolować mi obie ręce, stopę, jak również przeszłam próbę oskalpowania

Generalnie cały czas lata po mieszkaniu, wszystko porozkładane jest jeszcze po malowaniu, więc jest masa zakamarków... a ja cały czas oczy na szypułkach, żeby na niego nie nadepnąć, albo drzwiami nie przygnieść
Teraz czas na poszukiwania kabla, bo chyba pora udowodnić, że on faktycznie u mnie jest
