


Pamiętam jak w maju 2006 zmienilam samochód i zaraz potem jechałam do Kasi - a było to tak....:
Pojechalismy z TŻ, wybraliśmy, piekne, czyste pachnace.....
Pojechałam do znajomych, zapakowałam Kasi rzeczy (bo duże i kombi), dostałam jeszcze w gratisie psa, potem drugiego, i byłam zapakowana po dach..... jedziemy do Kasi..... więc na drodze u niej a dokladnie zjazd urwałam pod spodem tłumik

Rozładowałam, jest extra.
Robi sie ciemno więc czas wracać do Warszawy i Kasia mówi:
Monika weź tego psa co złapałam w Nasielsku (śmierdzący, łysy, chory) zawiezisz po drodze do weta.......
A i weż ten worek tam są koce dla Ani......
Wzięłam

Pies zwrócił wszystko co jadł (był głodny jak sie tułał po Nasielsku więc Kasia nakarmiła - bo przecież jest dobrym człowiekiem)
A worek wzięłam ....ze śmieciami z których coś wylatało.......bee.
Więc prałam wykładzine w bagażniku pod lecznicą, a potem pod domem....
Aaaaa i było wtedy bardzo gorąco, więc chciałam wszytkim zrobic dobrze i włączyłam klimatyzacje.....niestety smrodek się zadomowił na dobre...nie wspomne że TŻ prosił "nie zrób tego samego w nowym co robiłaś w starym samochodziku"
A teraz jak byłyśmy na akcji - byłam cwana i nie brałam swojego auta, wzięła Magda - ha ha ha i dostała w gratisie Maślaczka - oj zaraz po odjechaniu od Kasi zrobił qupke - ups do dziś dnia czuć że Maślaczek jechał w aucie.......


