Zrobiłyśmy Pestce pierwszy zastrzyk!! Poszło bardzo dobrze.

Robiła go moja współlokatorka Dominika, jako osoba bardziej obudzona- działo się to przed 7, przed jej pójściem do pracy. Ja przytrzymywałam koteczkę. Dominika zrobiła to tak profesjonalnie jakby niczym innym w życiu się nie zajmowała. Może minęła się z powołaniem..? Pestka zdążyła tylko miauknąć i już było po wszystkim. Wychodzi na to że bardziej męczyłyśmy kota przy podawaniu zawiesiny...
Rano Pestka ciężko oddychała, ( zapchany nos i chyba coś leżało na płucach) ale teraz jest lepiej (może zastrzyk zadziałał), ładnie je i chce się bawić, więc może nie będę leciała do weta.
Pozdrawiamy bardzo serdecznie