
jest w szpitalu kocurek perski, kolor takiego biszkopcika - ogolony - chudziutki...
wziełam go na ręce a on się przytulił do mnie, objął mnie łapakmi jak małpeczka i mruczał, mruczał i nie chciał zejśc jak by chciał powiedzieć zabierz mnie stąd... musiałam go zostawić, bo nie wydają chorych zwierząt, wyszłam i ryczałam jak glupia i zastanawiałam się dlaczego ten świat jest taki okrutny dla tych bezbronnych istot
