Szukałam kota dla mojej mamy. Najpierw Ryżyk - seria bardzo podchwytliwych pytań, czy aby się nadam, czy nie jestem niepoczytalna, niemoralna i nie zrobię kotu krzywdy. Ok, przeszłam. Po tygodniu pani Ryżyka zniknęła jak sen złoty z forum zaraz po tym jak się umówiłyśmy co do adopcji.
Zaczęłam szukać dalej bo w domu sprzęt kupiony, literatura fachowa przeczytana, a w nas mocne przekonanie że kot musi być, no i mama czeka.
Ale już nie mam siły, naprawdę - może powinnam oświadczenie wydać, że jestem babą pod 40, mam tytuł mgr inż zootechnika, wiem że kot to nie zabawka i jestem całkiem poczytalna? Umiem czytac od dzieciństwa, wiem co kotu jest potrzebne a w razie kłopotów umiem zadzwonić do znajomego weta. Sama mam psa i królika które jakoś pod moją opieką zyją, wygladają prześlicznie a nawet wygrywają psie wystawy.
Nie mam siły udowadniać że nie jestem wielbłądem

poddaję się
Znajomi sledząc moje poczynania stukają się w głowę i mówię ze szybciej bym dziecko adoptowała niz tego kota. Może mają rację
wiec ogłaszam że koniec !
Domek czeka
pusty
w Szczecinie
a ja juz nie mam siły.
