Czytalem o waszych problemach z wstretnym wirusem... Rude chyba faktycznie sa slabsze

Ja mam chyba jakies szczescie, bo procz gigantycznej przepukliny u Denniego jak byl mlody (wszystko pieknie wyciete i zagojone) to nigdy nie bylo zadnych problemow
Ze zlapaniem kociaka to tylko i wylacznie moja wina a nie tego, ze taki dziki itp. Za delikatny jestem

i do tej pory zly na siebie, ze mialem go pod reka, a wystarczylo aby prychnal na mnie i mial spokojnie jak uciec... Bidulke najlatwiej spotkac na gigantycznej rurze z ciepla woda gdzie sie wygrzewa... A jest to dosyc wysoko i czmychnac latwo

Sprobuje z tym transporterem i jedzieniem, jak sie nie uda, chetnie skozystam z Waszej klatki- zaciagne tza do samochodu i podjedziemy na brodno (rzut beretem od nas...)
Jak kota uda sie zlapac, jechac od razu do weta na komplet badan i szczepien czy zaklimatyzowac go w mojej lazience, aby nie mial dostepu do reszty i po paru dniach odwiedzic wetke? Jak pisale- zewnetrznie na 90% nie ma zadnych pasozytow, oczy ladne (nawet bardzo

), uszy wydawaly sie czyste. Mam jeszcze pare pigulek na pasozyty i chyba frontline gdzies jeszcze lezy i szampon przeciwko pchlom, wszom itp...
Dziwnie sie czuje jak pomysle o naszej gigantycznej piwnicy. Zarcie daje, ale szybko znika razem z miseczkami. A podobno "mały czarny" nie jest jedynym stalym bywalcem naszej piwnicy. A gdzie jeden maly kociak, moze byc wiecej

A ile blokow naokolo, z takimi samymi piwnicami

Chyba dobrze pisala jedna z forumowiczek gdzies w jakims poscie, ze wawer i okolice to jedna wielka kociarnia
Lece sie pouczyc troche, a pozniej znowu zwiady do piwnicy...
EDIT: Chyba transportem ani klatka nie beda potrzebne. Moze siostra TZa wpadnie dzisiaj i we trojke zagrodzimy mu droge ucieczki i powinno sie udac.

3mac kciuki
