
obśmiałam się jak norka...
Byłam z Iwanem u Weta na kontroli. Najpierw nie chciał wyjść z kontenera, ale pan Wet powiedział, że sobie z nim poradzi. A proszę bardzo!

Iwan jak tylko go dostrzegł zaczął warczeć, jak najbardziej wściekły pies

, co pan Wet skwitował, że widocznie poznał tego, co mu te klejnoty przedwczoraj odbierał...
Iwan wylądował na stole. Miałam go przytrzymać, bo jeszcze szczepionka czekała, którą też Aksamitka dostała 2 dni wcześniej. Wet podszedł ze strzykawką...

Iwan wydał z siebie dźwięk, jakiego jeszcze w życiu u niego nie słyszałam...

Jak typowy, dziki, rasowy PUM - pryyyyyychchchchchhhhh taki, że włosy dęba stawały.

Ależ on sobie tego Weta-złoczyńcę dobrze zapamiętał
Nawarczał się, nagulgał, nasyczał, naprychał... A ja mam ślady pazurów na ręce... Potem siedział w kontenerze z miną tak wqr^%^$, że aż ciarki chodziły po plecach
