Dlugo nas tu nie bylo, ale to by dobry znak

Teraz pisze i prosze o pomoc, bo powaznie zastanawiam sie czy nie szkodze Miszce, czy nie powinnam poddac ja eutanazji
ale od poczatku ... tak po krotce
Misza ma rewelacyjna odpornosc, ona nigdy nie zachorowala na koci katar. Nawet oczka niemiala chorego. W swoim zyciu nic nie zlapala od inny kotow...no moze oprocz grzyba, ale to bylo zaraz po zabraniu z azylu.
Sprawa zebow a wlasciwie ich brak, mialam nadzieje wszystko zalatwi.
Niestety problem wracal. Pomagaly sterydy. Raz dzialaly dluzej, raz krocej...roznie

W miedzy czasie byla cukrzyca, teraz jest ok...ale nie za bardzo widze juz mozliwosc pomocy.
Misza ma oczywiscie wszystkie badania robione systematycznie. Nie ma w nich nieprawidlowosci. Ma RTG, USG .. no nie ma sie czego przyczepic.
Problem jest taki: zebow ona nie ma, ale ma krwawiace dziasla, slini sie okoropnie, slina jest gesta i smierdzaca, dlawi sie nia, ksztusi...ale poza tym jest chetna do jedzenia (niestety wyplu wa bo ja boli). W momentach kryzysowych musze ja myc kilka razy dziennie...zanim zacznie dzialac steryd

Po sterydzie kot wraca do zycia.
Niestey ostatnie przypadki pokazaly, ze wyniki badan tak naprawde niewiele mowia

Koty z dobrymi wynikami umieraly...mysle tu o swojej koteczce
Misza jest rewelacynym kotem....moze oprocz tego, ze leje gdzie ma ochote ... no coz, mozna sie przyzwyczaic
Nie wiem jak jej pomoc , wet tez nie wie...sugestie byly jasne...
ten kot chce zyc i dlatego tak trudno mi podjac decyzje
