Klólewna [']

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon lut 05, 2007 17:42

Asiu, Olinko - coś już wiadomo w sprawie przyczyny śmierci Królewny?

Po przeczytaniu poprzednich wpisów dziewczyn ogarnęło mnie lekkie przerażenie, co do kompetencji poznańskich wetów. Gdzie mała była leczona?

(wydaje mi się, że na Mieszka, sądząc po tym nakłanianiu do hospitalizacji, ale mogę się mylić...)
"Idiotów jest niewielu, ale są tak sprytnie rozstawieni, że trafiasz na nich na każdym kroku."

mircea

 
Posty: 22005
Od: Śro lip 13, 2005 0:59
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 05, 2007 21:53

mircea pisze:Asiu, Olinko - coś już wiadomo w sprawie przyczyny śmierci Królewny?

Po przeczytaniu poprzednich wpisów dziewczyn ogarnęło mnie lekkie przerażenie, co do kompetencji poznańskich wetów. Gdzie mała była leczona?

(wydaje mi się, że na Mieszka, sądząc po tym nakłanianiu do hospitalizacji, ale mogę się mylić...)


Nie była leczona na Mieszka. Ale nie zamierzam w tym momencie mówić gdzie, żeby nie było jakiejś "nagonki" na lecznicę.
Jadę jutro porozmawiać z lekarzem, aby dowiedzieć się czegoś więcej. W tym momencie nie widzę, żeby lekarz popełnił błąd.

Jest mi natomiast przykro, że wszyscy od razy uznali, iż weterynarz popełnił błąd: nie widząc kota, nie osłychując go, nie widząc zdjęcia, nie znając całej historii, itd. :cry:

Osądzanie lekarza i w ogóle całej lecznicy, na podstawie niepełnych informacji, to naprawdę nie jest w porządku. :evil:
Obrazek
A ja mam Sadzę :)

xasik

 
Posty: 67
Od: Pt maja 27, 2005 15:59
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 05, 2007 22:24

Nie denerwuj sie. forumowicze probowali znależć wytlumaczenie wlasnie dlatego ze informacje od ciebie byly niepelne i wszystko to - objawy, nagla smierć byly zagatka. jesli wypytasz sie weta dokladnie o szczegoly to wszystko sie wyjasni. I nikt nie jest nieomylny - weci też. napewno Olinka sie odezwie niedlugo. nie chce mowic za nia ale taka jest moja opinia.
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Wto lut 06, 2007 17:34

xasik pisze:Jest mi natomiast przykro, że wszyscy od razy uznali, iż weterynarz popełnił błąd: nie widząc kota, nie osłychując go, nie widząc zdjęcia, nie znając całej historii, itd. :cry:

Osądzanie lekarza i w ogóle całej lecznicy, na podstawie niepełnych informacji, to naprawdę nie jest w porządku. :evil:


Asiu, ale to przecież Ty podałaś takie lakoniczne informacje, na podstwaie których każdy starał się dociec przyczyny śmierci kotki.

Mnie natomiast jest przykro, że umarł kolejny kot ratowany przez Olgę - kolejny kot, który był przecież oddawany do adopcji w bardzo dobrym stanie fizycznym i dlatego nie mogę pojąć: co było przyczyną śmierci Królewny?

Widziałam Królewnę, miałam okazję ją podziwiać u Olgi w domu, wiem jak bardzo Olga przeżywa śmierć tej kotki, więc nie pisz mi, proszę, że tak ŁATWO przychodzi mi osądzanie weta, który ją leczył.
Ja nie osądzam, jedynie pytam: DLACZEGO Królewna nie żyje? :?:
"Idiotów jest niewielu, ale są tak sprytnie rozstawieni, że trafiasz na nich na każdym kroku."

mircea

 
Posty: 22005
Od: Śro lip 13, 2005 0:59
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto lut 06, 2007 18:43

xasik, nie znam Ciebie, ale jestem przekonana, że naprawde robiłaś wszystko żeby ratować Klólewnę. I napewno wszyscy tu to samo uważają. Nikt też nie ma pretensji do Ciebie o weta, że nie chodziłaś do tego co trzeba czy coś. Jest tylko fakt (nie żadna nagonka), że wielu forumowiczów wie, zresztą także od swoich weterynarzy, że z narkozą u kotów trzeba bardzo uweażać, zwłaszcza przy problemach z oddychaniem. Ty absolutnie nie musiałaś tego wiedzieć. Poza tym nie wiadomo i tak do końca jak było naprawdę. Napewno zrobiłaś co mogłaś i to się liczy.
Przytulam.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto lut 06, 2007 22:59

Anka pisze:xasik, nie znam Ciebie, ale jestem przekonana, że naprawde robiłaś wszystko żeby ratować Klólewnę. I napewno wszyscy tu to samo uważają. Nikt też nie ma pretensji do Ciebie o weta, że nie chodziłaś do tego co trzeba czy coś. Jest tylko fakt (nie żadna nagonka), że wielu forumowiczów wie, zresztą także od swoich weterynarzy, że z narkozą u kotów trzeba bardzo uweażać, zwłaszcza przy problemach z oddychaniem. Ty absolutnie nie musiałaś tego wiedzieć. Poza tym nie wiadomo i tak do końca jak było naprawdę. Napewno zrobiłaś co mogłaś i to się liczy.
Przytulam.


Przepraszam, jeśli wyrażam się nieprecyzyjnie, ale nie znam się na tyle, aby podawać pojęcia medyczne. Uważam, że weterynarz zrobił wszystko, co było w jego mocy. Poza tym opisując sytuację, naprawdę byłam w bardzo dużym stresie i szoku po tym co się stało.

Rozmawiałam dziś z nim zresztą. Nie była to duża dawka narkozy, tylko taka, aby podać Królewie leki dożylnie, bo była to jedyna szansa, żeby ją ratować. Widziałam natomiast zdjęcie, które zostało jej wykonane jako drugie i płuca prawie w ogóle nie były na nim widoczne. Co dziwne, tak twierdzi weterynarz, najpierw nastąpiło ustanie akcji serca.
Weterynarz użył także pojęcia, iż był to przebieg nadostry, spowodowany najprawdopodobniej działaniem wirusa albo bakterii.
Trudno jednak mówić o przyczynie na 100%.

Z Sadzą wszystko w porządku. Nie wiem natomiast czy zdecydujemy się na kolejnego kota. :cry:
Obrazek
A ja mam Sadzę :)

xasik

 
Posty: 67
Od: Pt maja 27, 2005 15:59
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lut 07, 2007 0:38

Klólewno – jesteś jednym z tych moich adoptusiów, których nigdy nie zapomnę, może ze względu na to, że nasza znajomość trwała dość długo. Zobaczyłam cię na początku września, w starych kojcach dla nutrii, na ogródkach działkowych, na skraju małego miasta, gdzie mieszkają moje znajome panie karmicielki.
Byłaś maleńkim szkieletorkiem, jeszcze wtedy dymnym, bo skrajnie niedożywionym, bardzo krzyczałaś i bardzo łapczywie jadłaś ziemniaki z sosem, które na szybko ci zorganizowałam. A potem dostałaś imię i byłaś pod troskliwą opieką jednej z pań. Często cię odwiedzałam. Patrzyłam jak szaleńczo gonisz spadające liście w ogrodzie, jak jesz z apetytem gotowanego kurczaka, jak zasypiasz na przygotowanych specjalnie dla ciebie poduchach.
Wzięta do domu jednej z karmicielek ze względu na chłody, błyskawicznie nauczyłaś się korzystać z kuwety. Rosłaś i tyłaś. Byłaś taką okrągłą, puszystą kluchą, która lubiła wskakiwać mi na kolana i lizać szorstkim jęzorkiem po brodzie. Miałaś ulubioną szmacianą lalkę, której zawsze zdejmowałaś fartuszek i którą włóczyłaś po podłodze uderzając jej głową o deski. Miałaś też niebieską, piszczącą myszkę, której nie cierpiałaś. A najbardziej lubiłaś drzeć stosy kartek na kawałeczki najdrobniejsze jak się dało. I lubiłaś jeszcze witaminki – takie różowe serduszka o smaku tuńczyka.
Potem wzięłam cię do siebie, spędziłaś u mnie trzy tygodnie. Byłyśmy u weterynarza, nawet węzełków chłonnych nie miałaś powiększonych, zabiliśmy robaki i miałam potem z tobą tylko jeden problem – nie chciałaś jeść animondy, jadłaś tylko whiskasa i ziemniaki z sosem, szłaś na kompromis tylko wtedy, kiedy w miseczce pojawiał się suchy Hills z tuńczykiem.
Obiecałam ci cudowny dom i znalazłam właśnie taki dla ciebie.
Kiedy po sześciu tygodniach twojego pobytu tam dowiedziałam się, że zachorowałaś, nie zmartwiłam się specjalnie. Pomyślałam, że taka silna i dzielna koteczka jak ty da radę. Kiedy dwa dni później okazało się że nie żyjesz nie mogłam w to uwierzyć. Nadal nie mogę. W niedzielę odwiedziłam miejsce, w którym spotkałam cię po raz pierwszy i wydawało mi się, ze wyleziesz do mnie z pod starych desek i folii, jak zwykle.
Chciałabym bardzo wiedzieć dlaczego umarłaś, bo dla mnie to ważne (niektórzy mówią, że nie mam innych problemów – może i nie mam…), ale powoli godzę się z tym, że nie dowiem się tego nigdy. Nikogo nie podejrzewam o złą wolę. Po prostu czasami tak bywa, że nie da się wiedzieć z całą pewnością, co się wydarzyło.
Zresztą nawet jeśli wiedziała bym co się stało, nic to by nie zmieniło kotku.
Klólewno – tak bardzo mi żal, że nie potrafię tego wyrazić. Żal mi, że nigdy nie będziesz Królewną, że nie zdążyłaś nauczyć się wymawiać „r”, żal mi, że nigdy cię nie odwiedzę w nowym domku.

Asiu – jeśli jakoś źle zrozumieliście moje wcześniejsze wpisy, jeśli wzięliście coś do siebie – nie było to moim zamiarem.

Ten przydługi post jest też dla mnie formą autoterapii, muszę się pozbierać, chociaż idzie mi wyjątkowo ciężko (niektórzy mówią, że się nudzę, może mają rację…).

Myślę, że można zamknąć wątek Klólewny.

Biegaj po tęczowych łąkach kochanie.

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lut 07, 2007 0:47

popłakałam się :placz:
Obrazek

Zuzia1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1529
Od: Śro lip 05, 2006 12:43

Post » Śro lut 07, 2007 4:28

:cry: :cry:
Olinka ,trzymaj się jakoś....
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lut 07, 2007 10:54

:(
Zamykam.

Daga

 
Posty: 25458
Od: Pon lut 04, 2002 15:46
Lokalizacja: Mysiadło

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ewar i 4 gości