dzis znow pedzilismy do weta...... i to tak szybko ze az sie za nami kurzylo....
Rano gdy kot sie obudzil zaczla miauczec i chcial wyjsc. Wypuscilam go na chwile z klatki.... Zrobil DUUUUZA kupe ( dobre i to) , chwile po tym z rany na biodrze zaczelo leciec pelno krwi!!! Pelno czerwonej krwi. Cale poslanko bylo w czerwone plamy a z ranu mu leciala strumyczkiem.
Polozylam go na boku i troche krwi wciagnelam w kompres gazowy. Mama w tym czasie pobiegla po sasiadke, zeby zawiozla nas do weta.
Wet powiedzial, ze musial peknac jeszcze jakis ropien gdzies glebiej....
Do dzis polowa szwow jeszcze byla.... teraz tylko jeden sie jeszcze tylko jeden trzyma i to kiepsko.....
Na nodze to samo.... dziura jak nic.....
Wet dal mu znowu jakis zastrzyk i do jutra ma byc rana otwarta.... Jutro bedzie zszywana jeszcze raz.
ana- pytalam weta o solcoseryl ale powiedzila , ze na razie nie... mam przepukiwac rivanolem.
Czemu mu sie tak okropnie goja ( a wlasciwie NIE goja) te rany....