Chyba już dochodzę do siebie bo dzisiejszym wyczynie Hakera i moge o tym pisać.
Dzien rozpoczął sie bardzo miło, pierwsze od połowy wrzesnia wolny weekend. Słońce świeci. Koty proszą o otwarcie balkonu.
Biegaja miedzy pokojami a balkonem, obserwują ptaki i psy.
Ja wywieszam na raszkach pranie na balkonie, Haker dzielnie pomaga tj. skacze i ściąga to co ja powieszę.
Wchodze do pokoju, chce zamnknąc balkon - nie widze kociasty i pytam sie domowników czy Pysia i Haker są na pokojach. Pysia jest, Hakera nigdzie nie widać, wracam na balkon i......
Haker siedzi na balustradzie ( 7 piętro) za zabezpieczeniem, czyli sforsował siatkę.

:evil:
Podchodę po cichu do siatki i chwytam maludę.
Ściągam go z balustrady, ale trzymam go przez siatkę, ręki pod nią nie mogę włożyć, wołam TŻ i Agę.
Nie wiemy jak go przełożyć przez tą siatkę, mordka z trudem przechodzi przez oczko, a reszcie kadłubka można tylko pomarzyć, żeby przeszła.
Tak się zdenerwowałam, że wyrwałam kołki rozporowe ze ściany i Aga zdołała włożyć rękę pod siatkę i wyciągnąć kombinatora.
Jak on się przeczołgał pod liną ( taką żeglarska o wytrzymałości 1 tony), na którą jest nałożona siatka i która jest nienaciągnięta za pomocą specjalnych kołków, i wskoczył na balustradę nie wiemy.
Już mu mąż zapowiedział, że teraz na balkon to tylko w szelkach i na 5 m lince.
Przepraszam za taki chaotyczny opis i literówki, ale cały czas mam przed oczami Hakera siedzącego, a właściwie kręcącego się na balustradzie (szerokości ok. 5 cm) balkonu.
Balkon cały od podłogi od sufitu zabezpieczony, Gosi koty nie wymyśliły jak się wydostać, a on...No cóż wspina się po siatce i kombinuje.
Już wolę jak ucieka na klatkę schodową.
Ja przez tego Ali Babę wyłysieję i dostane zawału.
Komu, komu bardzo spokojnego milutkiego kotka. Uwielbia się w nocy przytulać do człowieka, spać na kolanach.