No więc.... dzięki mojemu kochanemu mężowi, który się zgodził tygrysek przyjechał dziś do mnie do domu
Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa bo strasznie mi leży los tego kociaka na sercu i wiem, że będzie miał dopilnowane leczenie oczu.
Tygryś jest niesamowitym, przekochanym kotem. Maksymalnie zaszczutym, skulonym ale nie ma w nim ani grama agresji. Pozwala robić ze sobą wszystko. A najcudowniejsze było to jak po pewnym czasie mrucząc u mnie na kolanach totalnie się wyluzował, wyciągnął łapy i sobie westchnął a potem zasnął
Nie jest jednak różowo. Mam w domu kotkę ze schroniska która jest u nas do czasu wydania do adopcji. Tośka zaczeła dość szybko atakować tygryska mimo, iż ten nawet na nią nie fuknął, skulił się tylko cały.
Mam nadzieję, że znajdę Tosi inny domek tymczasowy lub najlepiej od razu docelowy bo nie widzę ich razem. Do tego obawiam się bo nie mam pojęcia czy ona była ciachnięta a tygrysek nie jest kastrowany i na pewno na kastrację się jeszcze nie nadaje.
Uff to na razie tyle.
Jeszcze mam jedną prośbę. Wiem, że Mamucik tego nie powie ale ma u siebie 16 chorych kotów (w tym 11 tymczasowych, ratowanych z ulicy) i wiem, że bardzo jej brakuje pieniążków na leki. Tak więc jeśli ktoś chciał ofiarować pieniążki na leczenie tygryska to niech się zgłosi do Mamucika i przekaże te pieniążki na jej chore koty

Ona naprawdę każdą złotówkę wydaje na futrzaki.