» Śro sty 31, 2007 18:51
Zaczelo sie od tego, ze w piatek Roland solidnie kichnal i smarknal. Potem powtorzyl jeszcze pare razy. W sobote poszlismy do weta, gdzie sie okazalo, ze Roll ma herpesa. Dostal w dupe antybiotykiem. Oczy na szczescie czyste, z nosa juz nie cieknie. Myslalam, ze sytuacja opanowana.
Otoz. Mylilam sie.
Wczoraj wieczorem Mamut usiadl, zmruzyl oczy i... wypuscil z nich ropsko ochydne. Zapakowalismy dzisiaj kotecka (nie obylo sie bez walki) i pojechalismy do weta. U weta Mamut spojrzal na pania doctor slipkami zasliptanymi, czerwonymi jak ruska flaga i solidnie opuchnietymi. Oraz wypuscil banke z nosa. Diagnoza - herpes. Z bakteriami paskudnymi. W podgardlu takoz chlupie obrzydliwie. I wezelki powiekszone.
Na stole wet Mamut oklapl zupelnie i powiedzial, ze jest ... smark... strasznie chory... smark. Dostal w dupe antybiotykiem, tobrex do slip i jak do niedzieli nie pokaze sie z lepszej strony, to mamy dodac antybiotyk. W aptece, gdzie wstapilismy na zakup, wyl rozdzierajaco zwracajac ku sobie powszechna uwage . 2 osoby wyrazily chec adopcji nieszczesliwego kota. A Mamut wygladal jakby plakal rzewnymi lzami.
Juz jestesmy w domu. Mamutto pozarl obiad spozniony, dostal kroplami w galy i teraz siedzi i trze oczka, bo pieka strasznie.
Jeszcze Merci nic nie wymyslila ciekawego. Musze z nia powaznie porozmawiac. Zeby sie jednak nie wyglupiala.