ten jeden jedyny kot

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 30, 2007 10:38 ten jeden jedyny kot

Postanowiłam napisać o tym na forum,
bo może znajdzie się ktoś, kto będzie chciał poczytać sobie,
o kotach w moim życiu.
a może o tylko jednym kocie :wink:
z drugiej strony ten temat zapewne spadnie na sam dół,
ale mam potrzebę się wygadać.
posłuchajcie...

Wstęp (tylko dla tych, którzy nie mają co robić) :wink:
dzieciństwo spędziłam w dużym starym domu z dużym podwórkiem wyłożonym kamieniami na jego tyłach. Na tym podwórku zawsze mieszkały koty. spędzałam z nimi mnóstwo czasu, małe kocięta sypiały w kieszeniach mojej kurtki czy bluzy.
pamiętam, że kiedyś urodziło się w tym samym czasie 12 kociąt (na podwórku mieszkały 2 kotki, a o sterylizacji wtedy nikt nie mówił). kotki mieszkały na werandzie domu. miały tam pudełka i kocyki. pewnego dnia z kuzynką znalazłyśmy na ulicy obcego kociaczka z zaropiałymi oczkami i zaklejonym noskiem. zabrałyśmy go do tych maluszków, żeby go nie zostawiać na ulicy. w przeciągu kilku dni wszystkie 13 kociąt zmarło...
miały straszną biegunkę...
siedziałam przy nich kiedy umierały.
miałam wtedy 10 lat, może mniej.


Najważniejszym kotem mojego dzieciństwa był Pikuś.
Pikuś był ogromnym burym kocurem, podobnym do Brutuska-Tygrysa (jeśli ktoś wie o jakim kocie mówię :wink: ). Pikuś był duży i silny, a przy tym był straszną przylepą. codziennie kiedy wracałam ze szkoły, tuż po przekroczeniu bramy domu, wołałam go po imieniu, i za chwilę dało się słyszeć tupot pędzącego przez cały ogród ogromnego kota, który przybiegał żeby się wytulać ze mną.
Dziadek i ja zabieraliśmy często Pikusia do domu. Sypiał wtedy na fotelu przy piecu. Pewnego dnia Pikuś wdał się w bójkę i później spędził miesiąc w domu gdzie leczyliśmy go jak tylko potrafiliśmy. Niestety, gdy tylko wyzdrowiał, wyszedł na dwór i nie wrócił. Znaleźliśmy go w ogrodzie martwego. Poległ w bójce z innym kocurem. Nie potrafił być kotem niewychodzącym (zresztą był niekastrowany). Bardzo po nim płakałam.


Później naprawdę długo nie było w moim życiu żadnego kota.
Przez kilka lub nawet kilkanaście lat...
Przeprowadziłam się z rodzicami do nowego domu
i nawet nie rozważałam posiadania kota.
Pewnego dnia, 2 lata temu, na naszym podwórku pojawił się czarny kociak. wzięliśmy go do domu, ponieważ było bardzo zimno i kotek cały się trząsł. Wywiesiliśmy ogłoszenia w sklepach - kotek był bardzo zadbany, podejrzewaliśmy, że ktoś się po niego zgłosi. Jednak minął tydzień i nikt się nie odezwał. A przez ten tydzień bardzo się przywiązaliśmy do czarnego znajdki.
Kiedy już mieliśmy zdjąć ogłoszenia, pojawiła się pod naszą bramą babcinka o lasce, prowadzona przez córkę, która przeszła po lodzie i śniegu z drugiej części osiedla, bo dopiero teraz znalazła ogłoszenie. Opisała mi kotka tak, że nie miałam wątpliwości, że to był jej Olek :?
(kotek był czarny, ale miał przy ogonie kilka białych niteczek).

Kiedy mały zniknął, poczuliśmy, że w naszym domu zrobiło się pusto, i postanowiliśmy przygarnąć jakiegoś kota. uparłam się na rudzielca.
Był luty i nigdzie nie było rudych maluchów. wszyscy kazali mi czekać do wiosny. ponieważ byłam bardzo niecierpliwa,
zaczęłam przeglądać ogłoszenia w Wyborczej i trafiłam na ogłoszenie o kotku lubiącym wodę.
zadzwoniliśmy i umówiliśmy się na następny dzień na odbiór kotka
(żadnych ankiet, umów adopcyjnych, szczegółowych pytań).
kotek okazał się całkiem sporym 8-miesięcznym buraskiem z białymi i rudymi łatami (dziwne jak na kocura).
został znaleziony jako 4-miesięczny maluch ze złamaną miednicą, po potrąceniu przez samochód. ludzie, którzy go znaleźli, zajęli się nim, i kiedy już został wyleczony, zamieścili ogłoszenie. tak właśnie Maks pojawił się w moim życiu.

Ufff, ciekawe kto przebrnął przez tą epopeję :wink:
a teraz do rzeczy:
Maks i ja jesteśmy razem od 2 lat. od samego początku sypiał ze mną w łóżku i to ze mną był najbardziej związany. wykastrowaliśmy go jak tylko do nas trafił, co niezbyt wpłynęło na jego zachowanie. u poprzednich właścicieli, którzy mieszkali w mieście w bloku, Maks mógł wychodzić na zewnątrz (jego złamana miednica nic ich nie nauczyła :? )
Gdy trafił do mnie, robił wszystko żeby się wydostać na dwór. Na szczęście mieszkałam wtedy z rodzicami w duzym domu w małej miejscowości, gdzie nie było nawet asfaltowych dróg.
mieszkaliśmy sobie z Maksem tak przez półtora roku, w czasie którego Maks dwukrotnie wypadł z okna z pierwszego piętra :oops: (mądry Polak po szkodzie). latem regularnie sypiał w krzaczorach poza domem. często czekałam aż wróci z włóczęgi aż do pierwszej lub drugiej w nocy. czasami nie wracał w ogóle i rano przychodził nieszczególnie skruszony na śniadanie.
Od pół roku Maks i ja mieszkamy w centrum miasta, w mieszkaniu na czwartym piętrze. razem z nami mieszka Emilka, półroczna kotusia z FA, oraz mój TŻ. Mimo tego, że Maks i TŻ bardzo się polubili, a ja pokochałam Emilkę, moja więź z Maksem jest bardzo wyjątkowa. Jest to taka więź jaka tworzy się między człowiekiem, a tym jednym jedynym kotem - głęboka zależność i miłość. Maks jest najcenniejszym co mam. Nauczyłam się, że ja go nie posiadam, a jeżeli, to w takim samym stopniu on posiada mnie. Nie wiem czy potrafiłabym żyć bez Maksa. Kiedy miałam wyjechać na dwa dni, w samochodzie wpadłam w histerię, że tęsknię za kotem.
Wiem, to już ekstrema :wink: Ale kiedy jestem zbyt daleko od niego, bardzo tęsknię. ostatnio pomyślałam sobie, że może Maks to kolejne z żyć mojego Pikusia... byłoby cudownie.

to chyba tyle. mogę tylko powiedzieć, że jestem obecnie na Maksa obrażona, ponieważ był bardzo niegościnny wobec Jędrusia. ale zapewne mi przejdzie. W następnym poście wkleję zdjęcia Maksa, bo ten post jest już za długi.


Czy Wam też zdarzyło się wytworzyć taką głęboką zależność z którymś z Waszych kotów? wiem, że z każdym czujemy się związani, ale to o czym piszę, to jest coś głębszego. to jest taka wielka miłość na całe życie :wink:
Ostatnio edytowano Śro lut 28, 2007 11:43 przez puss, łącznie edytowano 1 raz

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 30, 2007 10:46

a o to zdjęcia:

Obrazek jeszcze na starych śmieciach u rodziców :wink:

Obrazek Maks śpi

Obrazek a tutaj Maks i zakochana w nim "siostrzyczka" Emilka

:D

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 30, 2007 10:59

:1luvu:
Cudności kocie...

Ale w obecnym mieszkaniu masz już zabezpieczone okna i balkon...?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Wto sty 30, 2007 11:14

Puss ty łobuzie, oczy mi przez ciebie zwilgotniały tak czule piszesz o swoich kocich towarzyszach :placz:
viewtopic.php?f=1&t=93727 koty z Platynowej

seniorita

 
Posty: 3202
Od: Pt kwi 01, 2005 22:18
Lokalizacja: Warszawa i okolice

Post » Wto sty 30, 2007 11:20

jeśli chodzi o zabezpieczenie okien i balkonu, to póki co okna są ledwie uchylane od góry, i nawet jeśli są uchylone, kociszcza są pod nadzorem cały czas. a na balkon jest zakaz wstępu. poza tym rozważamy kupienie własnego mieszkania, i mam nadzieję, że będzie na niższym piętrze, i będzie można zabezpieczyć okna bez pytania administratora o zgodę.


seniorita, a Ty nie masz takich kocich wspomnień? :wink:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 30, 2007 11:20 Re: ten jeden jedyny

Przeczytałam Twoją opowieśc z przyjemnością, a zwłaszcza jej końcową część...

puss pisze: moja więź z Maksem jest bardzo wyjątkowa. Jest to taka więź jaka tworzy się między człowiekiem, a tym jednym jedynym kotem - głęboka zależność i miłość. Maks jest najcenniejszym co mam. Nauczyłam się, że ja go nie posiadam, a jeżeli, to w takim samym stopniu on posiada mnie. Nie wiem czy potrafiłabym żyć bez Maksa. Kiedy miałam wyjechać na dwa dni, w samochodzie wpadłam w histerię, że tęsknię za kotem.

Czy Wam też zdarzyło się wytworzyć taką głęboką zależność z którymś z Waszych kotów? wiem, że z każdym czujemy się związani, ale to o czym piszę, to jest coś głębszego. to jest taka wielka miłość na całe życie :wink:


dla mnie takim kotem był Pisio, z którym spędziłam 7 lat, z czego 5 lat byliśmy tylko we dwoje - to była Miłość jaka się nie powtórzy choćbym miała jeszcze 100 kotów... Umarł w moje urodziny rok temu i tak bardzo mi go brak :( to była więź zupełnie wyjątkowa, taka, która zdarza się raz w życiu, nadal nie mogę się pogodzić z tym, że go nie ma...
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sty 30, 2007 11:22 Re: ten jeden jedyny

pisiokot pisze:Umarł w moje urodziny rok temu i tak bardzo mi go brak :( to była więź zupełnie wyjątkowa, taka, która zdarza się raz w życiu, nadal nie mogę się pogodzić z tym, że go nie ma...


a nie wrócił przypadkiem w innym futerku? :wink:
myślę, że nie zostawiłby Cię tutaj samej.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 30, 2007 11:46 Re: ten jeden jedyny

puss pisze:
pisiokot pisze:Umarł w moje urodziny rok temu i tak bardzo mi go brak :( to była więź zupełnie wyjątkowa, taka, która zdarza się raz w życiu, nadal nie mogę się pogodzić z tym, że go nie ma...


a nie wrócił przypadkiem w innym futerku? :wink:
myślę, że nie zostawiłby Cię tutaj samej.


Nie, nie wrócił :(
zrobił miejsce dla innych... dla bardziej potrzebujących...
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sty 30, 2007 11:51 Re: ten jeden jedyny

pisiokot pisze:Nie, nie wrócił :(
zrobił miejsce dla innych... dla bardziej potrzebujących...


w takim razie to był naprawdę wspaniały kot :D
miałaś szczęście, że był z Tobą, a on że Ty byłaś z nim.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 30, 2007 11:53 Re: ten jeden jedyny

pisiokot pisze:
puss pisze:
pisiokot pisze:Umarł w moje urodziny rok temu i tak bardzo mi go brak :( to była więź zupełnie wyjątkowa, taka, która zdarza się raz w życiu, nadal nie mogę się pogodzić z tym, że go nie ma...


a nie wrócił przypadkiem w innym futerku? :wink:
myślę, że nie zostawiłby Cię tutaj samej.


Nie, nie wrócił :(
zrobił miejsce dla innych... dla bardziej potrzebujących...


Kiedyś wróci ! Wierz mi, wiem z doświadczenia - zawsze wracają ... wystarczy poczekać ...

Puss - piękne kociambry, w końcu się pochwaliłaś :wink:
"Gdzieś na dnie, to tu gdzie jestem ... nie ma słońca ..."

Gdy na świat przychodzi dziecko ...
Nowiny ze Mchów

pupus

 
Posty: 2087
Od: Czw lut 23, 2006 9:47

Post » Wto sty 30, 2007 11:56 Re: ten jeden jedyny

pupus pisze:Puss - piękne kociambry, w końcu się pochwaliłaś :wink:


:oops:


dzięki, rumienię się w ich imieniu :lol:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 30, 2007 11:58

A Emilka jak do Ciebie trafiła ?!
"Gdzieś na dnie, to tu gdzie jestem ... nie ma słońca ..."

Gdy na świat przychodzi dziecko ...
Nowiny ze Mchów

pupus

 
Posty: 2087
Od: Czw lut 23, 2006 9:47

Post » Wto sty 30, 2007 12:05

Emilka nie miała nigdy wątku na miau.

justin888 musiałaby podac link do zakończonej aukcji na allegro :wink:

edit: właśnie sprawdziłam, że tak aukcja jest już w archiwum.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 30, 2007 12:35

Puss pięknie piszesz i masz śliczne kotki.
Ja strasznie rozumiem o czym piszesz, mnie łączy taka więź z moim pięcioletnim Felkiem...
To jest MÓJ kot, kot który jest jakąś moją pokrewną duszą...Jesteśmy ze sobą tak bardzo związani jak tylko jest to możliwe, pomiędzy mądrym zwierzęciem, a człowiekiem...
kocham swoje koty, ale Felek jest dla mnie czymś więcej, co trudno jest opisać...jak wyjechałam na wakacje w zeszłym roku, moja siostra musiała się do niego wprowadzić, żeby sie nim zajmować, to dzwoniłam codziennie stęskniona i rozmawiałam z nim przez telefon...mój mąż stwierdził wtedy, ze ze mna jest coś nie tak...natomiast ja postanowiłam, że to były pierwsze i ostatnie wakacje bez niego...
Obrazek

caroline81

 
Posty: 267
Od: Wto mar 07, 2006 16:56
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto sty 30, 2007 12:45

caroline, widzę, że rozumiesz o czym piszę :D

ja mam tak, że teraz, kiedy mieszkamy już w czwórkę: 2 koty, 2 dużych, to tęsknię za czasami, kiedy byliśmy tylko my, Maks i ja.
i wiem, że jemu też tego brakuje, dlatego zdarza nam się ukrywać we dwoje w sypialni i drzemać jak za dawnych czasów :wink:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas i 73 gości