Dziś, jeszcze w nocy, obudził mnie dźwięk pożeranej folii - oczywiście Hortensja dorwała się do foliowej koszulki na dokumenty.
Ona się chyba o Mruff nasłuchała.
Zresztą to jest kot-niszczyciel, teraz usiłuje mi zeżreć tabele w spss wydrukowane z trudem i musze się opędzać od kota.
Rezeda przed chwilą w dzikim galopie wpadła na drapak, własnie wlazła do tunelu i tam sobie odkrztusza. Waler do niej polazł i już się grilluje.
Koty ogólnie dziś nasłoneczkowe, ja wyspana, słonko świeci, nie jest źle.
Mogłabym dziś jechać do D i nie robić jutro tłumu, ale ostatnio przez wizyty w lecznicy zawaliłam dwa hiszpańskie. Czyli jutro widzimy się tłumnie

Beatka, dziękowałam Ci za beta glukan? zdaje się, że nie, a dziękuję bardzo bardzo.
Rezeda mruczy i mruży dziękczynnie jedno oczko, a reszta kotów się grzeje i nie może chwilowo podziękować.
Hortensja śpi mi na karku. I jak ja mam pracować?