OJ - Wielki Buziaki dla wszystkich za sympatie dla Tygryska i podbijanie.
Ja w sob-niedź wpadłam w zabójczy

wir domowo-koci, więc dopiero dzisiaj weszłam w sieć
Byłam w piątek u Tygryska.
Klinika sie przenosi i w związku z tym w pomieszczeniu, gdzie jest Tygrysek ( a to jedyne pomieszczenie, gdzie może być ) wrą roboty budowlane.
I nie mam tu nawet cienia pretensji do Kliniki, oni po prostu muszą się przenieść. I tak jestem im wdzięczna, że okazali zrozumienie i serce, i nie kazali Tygryska zabrać.
Tygrysek siedzi zatem wśród rozmontowywanych ścian i jest bardzo smutny.
Dał się wziąść na ręce kierownikowi Kliniki - p. Irkowi, chętnie wystawiał łepek do mizianka. Biedny jest strasznie, siedzi jak ten samotny gryzmołek w klatce. Wyraźnie ożywił się, jak przyszłam. Je ślicznie, oczko wygląda lepiej, zatem nie miałam racji uznając, że to rozerwana rogówka.
Pod błonką wyraźnie prześwituje cała źrenica.
Skórka porosnieta włoskami, ale taka to bieda.
Nie sądziłam, że dam radę pojechać do niego w piątek, więc nie wzięłam aparatu. Szkoda.
Może jutro coś się uda z sesją fotograficzną poczarować.
Tak mi go żal, taka to bieda kocia. Wystawiał do mnie te swoje chude łapinki, a tu z powrotem do klatki

.