No więc śliczny, niebieski Grafitek z działek pod Mińskiem (z pierwszej strony wątku) dziś się Państwu zaprezentuje!
Kotek jest już od prawie dwóch tygodni u Syku...Zobaczcie, jak pięknie się oswoił:
Nie wiadomo, czy Syku zechce go oddać:)))
Strasznie się cieszę, że jemu się udało. Została jeszcze trójka jego rodzeństwa. Dzisiaj, jak co piątek dzwoniłam do Pani Haliny, która ma działkę, tam, gdzie mieszkają koty. Załamałam się
Pani Halina złamała nogę! Ona jeździła do nich 2 razy na tydzień i zostawiała im zapas karmy, ja z nią jeździłam od listopada tylko w soboty lub w niedziele. W ten sposób koty znalazły się w beznadziejnej sytuacji. Ja tam mogę jeździć tylko raz w tygodniu je nakarmić, bo pracuję. Mam nadzieję, że ktoś z okolicznej wsi da im czasem trochę mleka albo jakiejś karmy, ale nie łudziłabym się. Wprawdzie koty wyglądają na zdrowe (ten u syku jest okazem zdrowia) i są piękne, ale nie mam pojęcia jak one sobie tam radzą, szczególnie, że spadł śnieg i jest zimno! Wkurza mnie, że nie mogę ich zabrać.
Muszę dać ogłoszenie na kociarnię...
Może u kogoś z Was zwolnił się kawałek kącika...
Głowa mi pęka z emocji. Co robić...
A może wątek akurat przegląda jakiś niezakocony gość? W razie czego podaję mój telefon 0-606-450-268