m0i - Tośka od kartonów zaczęła - na nich wypracowała technikę: położyć się na materiale przeznaczonym do kasacji - łapkami złapać/przytrzymać obiekt, by ten nie zmieniał położenia. Potem już idzie z górki: rwij - wypluj - rwij - wypluj...
Czynność powtarzana jest do momentu:
a) znudzi się -
Eeee tam...co by tu innego wykombinować?
b) zabraknie papieru -
Hmm...no to co by tu innego skombinować?
c) pancia robi się czerwona na twarzy i gna w kierunku kota

-
O o! trza wiać i co innego wykombinować!
Nayu, bo rozłożony dziennik faaaaaajny jest

Cicho
(bo pancia skupiona, to nie rozprasza biednego kotuszka albo i dwóch
), ciepło i przytulnie - można się zrelaksować

Ciekawe, poziom mojego własnego stresu jest wprost proporcjonalny do stanu odprężenia kotów - dziennikowców
Ano, smętnie, smętnie... szpital? współczuję
, trzymaj się! kotom po dwa supełki w takim razie zmajstruję ... widmo - czyli sprawa jeszcze nieprzesądzona?...
Aha, Klunia po wczorajszej mieszance pokarmowej żyje, ma się dobrze i jest nader żywotna

Rano w szafie znalazłam zabawki kocie - gumowe jeżyki - a co, czemu nie? Ewidentnie inicjatywa cielaczka, bo mała ma w nosie wszystko, co pozbawione futra
w ten śnieżny dzień pozdrawiam ciepło odwiedzających ten wątek
