Ptysia wciąż jest z nami. Dzięki marry2004, mieszka już u niej w łazience
Zawsze to lepiej niż w schroniskowym boksie.
Czekam na wieści od marry jak minęła noc i poranek.
Wczoraj oprócz Ptysi do wetów zabrałam jeszcze naszego Dzikuska. Ogólnie wizyta trwała ok dwóch godzin, a wspaniały dr Jacek, został z nami po godzinach. Wyszliśmy z gabinetu chyba przed 21.00.
Niestety stan Ptysi jest zły

Zrobiliśmy wczoraj jeszcze test na FIPa, wyszedł pozytywny

Teoretycznie to jeszcze o niczym nie świadczy, praktycznie, biorąc pod uwagę jej stan, może świadczyć o wszystkim
Nie udało się nam pobrać dużo krwi

Ptysia ma tak nikłe żyłki i tak mało krwi chyba, że pobranie jej graniczy z cudem. Nabraliśmy tyle ile się dało, na pewno będzie zrobiona morfologia, spróbują zrobić biochemię oraz jeśli się uda hemobartonellozę. Dziś koło południa będą już pierwsze wyniki.
Udało się natomiast zrobić podstawowe badanie moczu, biorąc Ptysię na ręce zostałam pięknie obsiusiana. Wyniki moczu ogólnie są ok, ma trochę białka w nim ale to zapewne jest wynikiem stanu zapalnego, ale bardzo zastanawiający jest odczyn zasadowy moczu. Na razie nie było pomysłu skąd ten odczyn. Żaden z wyników nie tłumaczy niestety popuszczania siczków, ani też załatwiania się w swoje posłanie. Być może jest to wina schorzenia neurologicznego, bądź nieprawidłowości w budowie cewki lub pęcherza.
Zmiany w oczku Ptysi są bardzo głębokie, w komorze oka jakby zebrała się taka mleczna galaretka. Zrobiło się to w ciągu nie całego tygodnia

Dr Jacek mówi, że przy FIPie też robią się zmiany w oczach, ale innego rodzaju. Drugie oczko, to z urazem mechanicznym jest ok.
Ptysia na szczęście ma jeszcze sporo siły, wciąż jest niesamowicie miziasta i najchętniej przesiaduje na ludzkich barkach, przysypiając na ramieniu. Mruczy cudownie, i przytula się cała sobą.
Na razie czekamy...