To już 3 tygodnie, od kiedy Benia trafiła pod nasz dach. W środę zdjęliśmy szwy i po sterylce został tylko wygolony brzusio.
Benia jest kochaną kicią, ale bardzo nieśmiałą. Myślę, że to moja Ziutka ją onieśmiela, bo mnie się nie boi. Siedzi zazwyczaj w jakimś kąciku, chyba, że ją ośmielę, zagadam, pogłaszczę, to wyjdzie. Wczoraj spała u mnie wieczorem na kolanach, oglądałyśmy TV. Ziutka siedziała obok na podłodze, z rozdziawioną paszczą i wytrzeszczonymi oczami, jak to zobaczyła. Po chwili położyła się i z pod półprzymnkniętych powiek obserwowała, jak głaszczę Benię. Chyba nie była zachwycona...
Zauważyłam, że strasznie trudno jest poświęcać czas dwóm kotom, aby oba były zadowolone, nie czuły się odrzucone, itp. Szczególnie, jak się ma mało czasu i pracę. Ciekawe, co będzie, jak będę miała dziecko...
Liczę na to, że wtedy kotki zajmą się sobą, oczywiście, jak się polubią...
Na razie nadal jest dystans. Nie wiem, co się dzieje, jak jesteśmy w pracy, żałuję czasem, że nie mam ukrytej kamery
No i przerażają mnie ilości żwirku, jaki mi teraz zchodzi. Zaczęłam kupować najtańszy, w Leader Price, za 4,49 zł za 5 l.
Nie wyobrażam sobie, jak często musicie sprzątać kuwetę przy 3 i więcej kotach.
Dziwi mnie też jedno. Benia wogóle nie pije wody, pewnie była wiejskim zwyczajem pojona mlekiem. Też jej podaję, bo musi coś pić, na szczęście nie ma po mleku żadnej biegunki, jak niektórzy straszą. Obok stoi woda, ale kotka ją omija. Próbowałam wziąć ją na przetrzymanie i nie dawać jej mleka, ale i tak nie chciała wody. Musi coś pić, bo jak kot je suchy pokarm a mało pije, to podobno jest bardzo szkodliwe...
Ciekawa jestem, jak się skończy to moje dokocenie...