Dzisiaj Haker kończy 4 miesiące. Waży 2,3 kg.
Naszła mnie taka refleksja. Zjawił się taki malutki niespełna 100 g kotek, którego trzeba było karmić, masować co dwie godziny. No i oczywiście dogrzewać. A po 4 miesiącach to on grzeje nas, rozrabia i wszędzie go pełno.
Zjawił się jak to kot w najmniej oczekiwanym momencie. Siedzę sobie późnym wieczorem (21.09) w domu. Cisza, spokój - Aga na wakacjach, mąż na konferencji, dwa dni temu zakończył się remont mieszkania, piję winko, czytam. A tu nagle dzwoni telefon ( godzina 23.45) - dźwięk dzwonka zarezerwowany dla rodziny. W głowie uruchamia mi się czerwony alarm - mama, tata czy teściowa - kto zachorował, a ja po alkoholu jak dojadę do szpitala? Patrzę na wyświetlacz - Gosia -

o matko co się jej stało. Mamo wiesz ta kotka, co 18.09 lub 17.09 okociła się pod klatką, nie wróciła po jednego kociaka, on już pare godzin jest sam bardzo płacze jest głodny i zimno mu, za chwilę podjżdżam po poduszkę elektyczną i omówimy co jutro. No właśnie jutro u Gosi malowanie podłogi - czyli nie dwa koty i Gosia zamieszkają przez parę dni u nas tylko, trzy koty i Gosia
No i od następnego dnia zaczęła się wielka rewolucja - wstawanie w nocy itp - szczegóły opieki kto kiedy i co na pierwszych stronach wątku.
Parę zdjęć maluszka – niestety czarne koty są mało widoczne na zdjęciach.
Tak uwielbiam spać.
To ja z moim kolegą żółwiem – co też on ma w tej misce. Proszę tego nie jeść to jest niezjadliwe.
Moje nowe ulubione miejsce wylegiwania się – telewizor.
A tak się złości Pysia kiedy ją budzę. Nie wiem dlaczego jest taka zła.
