Ktoś kiedyś wyrzucił ją w ruchliwym centrum miasta i raz na zawsze zabrał jej poczucie bezpieczeństwa. Spędzała życie siedząc sama pod krzakiem. Słuchając groźnych odgłosów miasta siedziała dzień po dniu nie czekając na nic. Zwykły, duży, bury kotek, którego nikt nie weźmie do domu. Życie miasta toczyło się gdzieś obok niej. Czasem było bardzo zimno, czasem mokro, czasem świeciło słońce. Któregoś dnia ktoś przyniósł jedzenie. A potem przychodził już każdego dnia. Burcia zaczęła czekać na tego kogoś, a jej życie stało się przez to czekanie jakby mniej bezsensowne. W końcu ktoś z myślą o niej zabierał ze sobą karmę. To może nie jest tak, jak być czyimś kotem, ale może prawie ? I kiedy któregoś dnia zobaczyła nastawioną klatkę - łapkę zaryzykowała. Pamięta, że ludzie byli bardzo zdziwieni, że się nie boi; że mruczy do nich; że ugniata łapkami i że tak się cieszy, gdy ich widzi. Ale jak mogła postępować inaczej ? Być kotem z klatki to nie tak, jak być czyimś kotem. Ale z pewnością nie jest się też kotem całkiem niczyim, prawda ? Dlatego Burcia wiedziała, że musi dokładnie wyjaśnić ludziom, że nie jest dzika i bardzo chce z nimi już zostać. Zrozumieli, bo potem dowiedziała się od innego kota, że teraz teraz jest CKotem i ludzie szukają dla niej Domu! I będą go szukać, aż znajdą! Bo mają zwyczaj mówić, że każdy kot ma gdzieś swój Dom, tylko trzeba pomóc mu spotkać się z tym właśnie kotem. I że taki Dom potrafi nieraz jechać po kota nawet cały długi dzień

Nie zawiedźmy jej. Pomóż...
http://upload.miau.pl/2/14484.jpg
http://upload.miau.pl/2/14485.jpg
http://upload.miau.pl/2/14486.jpg